IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Plac cmentarny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePią 15 Mar 2013, 01:27

First topic message reminder :

Ziemie ogrodzone wysokim drewnianym parkanem pochłonęły już tysiące ciał praworządnych obywateli miasta Athkatla. Są to rozległe tereny usytuowane w pobliżu świątyni, zarośnięte wysoką trawą i przysłonięte rozłożystymi drzewami, ze ścieżkami z niewygodnych kocich łbów. Większość zmarłych pochowana została bez przepychu, w dziurach - zbiorowych, bądź pojedynczych - wykopanych na chybił trafił, oznaczonych większymi lub mniejszymi kamieniami, ze zniczami i świecami ustawionymi w około, których to płomienie miały pilnować dusz tych, którzy odeszli w zaświaty, których to płomienie miały wskazać im właściwą drogę, kiedy będzie to konieczne. Chowani są tutaj mieszczanie i kupcy, rzemieślnicy, artyści, szlachcice, wszak wobec śmierci wszyscy są równi. Wyjątki czyni się jeno dla kapłanów i duchownych, których to prochy zostawiane są na wieki w urnach, w budynku świątynnym, oraz dla całej rodziny książęcej, dla których wybudowano osobny grobowiec, w centralnej części cmentarza. Ogromny, z jakiego drogiego kamienia, majestatyczny, z zewnątrz wprost piękny. Przed wejściem znajdują się dwa posągi gryfów - strażników, komiczne, bowiem w okolicy nigdy gryfów nie dało się spotkać; strzelisty dach nad nimi wspierają cztery potężne kolumny porośnięte winoroślą.
Mówią, że nocą dobiegają stąd straszliwe wrzaski, jakby martwi z grobu powstali...
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Ateo
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 43

Liczba postów : 56
Data dołączenia : 06/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeSob 07 Wrz 2013, 00:45

Uniósł prawą brew do góry i zmarszczył czoło. Widział strach w oczach nieznajomej. Słyszał przerażenie w jej głosie. Nie, Oni nie posłaliby za nim kogoś takiego. Brał pod uwagę możliwość, iż być może udaje, by go zmylić, ale robiła to nadwyraz autentycznie. Czyżby w istocie znalazła się tu przez przypadek? Niewykluczone. Opuścił laskę i oparł się o nią, przekrzywiając głowę. 
    - Napadać? Staruszki? - powtórzył zaśmiawszy się donośnie - Wyciągasz błędne wnioski, kobieto. Widzę tutaj tylko jedną staruszkę i to ona odpowiada za to całe zamieszanie. Napadła na mnie i moją towarzyszkę. Musiała się liczyć z konsekwencjami, które z tego wynikną. 
    Podszedł do Aeris i uklęknął przy niej. Nie znał się za medycynie ani magii leczniczej. Cóż mógł więc zrobić aniżeli spróbować ją podnieść? Zarzucił sobie jej prawą rękę na ramię i dźwignął. Nie była ciężka, ale on natomiast niezbyt silny. Zerknął na nieznajomą. 
    - Możesz mi pomóc albo sobie iść, wybór jest twój! - prychnął z irytacją. Nie przywykł do pomagania innym. Gdyby nie znał Aeris nawet by się nią nie przyjął i przeszedł obojętnie, ale w tym przypadku...cóż, nie "wypadałoby"
     Wbił w nieznajomą miażdżące spojrzenie. Jak bogowie mi świadkiem, jeżeli zaraz nie przestanie się na mnie gapić jak na jakiegoś mordercę, to zostanie na tym cmentarzu już na wieczność, pomyślał tłumiąc narastający gniew.
Powrót do góry Go down
Evelyn
(1) Pazurki Boo

Doświadczenie : 11

Liczba postów : 10
Data dołączenia : 01/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeNie 08 Wrz 2013, 18:03

Wciąż była spięta i mocno ściskała sztylet. Gdy mężczyzna się zaśmiał, aż chciała ze złości rzucić w niego ostrzem-nic skuteczniej nie zamknęłoby mu ust niż rana w stopie. Powstrzymała się jednak. Tatuś mówił jej, że porywczość doprowadzi ją tylko do zguby. A ten blady wielkolud z dziwną laską wyglądał właśnie jak zguba.
Zacisnęła usta w cienką kreseczkę i posłała mu rozzłoszczone spojrzenie. Potem zerknęła na leżącą staruszkę i aż zbladła:
-Z...zabiłeś ją?
W co najlepszego ona się wplątała!
Teraz to dopiero patrzyła na niego jak na mordercę.
Jej spojrzenie złagodniało dopiero, gdy zaczął podnosić elfkę-choć równie dobrze mógł chcieć ją zanieść do swojej orgiastycznej kryjówki, kto wie. Lepiej doprowadzić biedaczkę do stanu względnej przytomności zanim na dobre wpadnie w jego łapy.
-Najpierw lepiej ją opatrzyć, a dopiero potem przenosić. -zwróciła uwagę, hamując irytację. Ona, w przeciwieństwie do Ateo, znała się na leczeniu. Ba, miała nawet pewne...umiejętności, z którymi na razie wolała się nie afiszować.
Podeszła do mężczyzny i elfki i zerknęła na jej głowę. Chyba powinna wkrótce odzyskać przytomność?
-To pewnie wstrząśnienie mózgu...
Powrót do góry Go down
Ateo
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 43

Liczba postów : 56
Data dołączenia : 06/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 09 Wrz 2013, 00:58

Czy zabił staruchę? A skąd miał to niby wiedzieć? Może, w końcu młoda to już nie była. A tak w ogóle to zupełnie się tym nie interesował. Szczerze wątpił, by ktokolwiek zauważył brak jednej z wielu plebejuszek. Właściwie to na swój sposób wyświadczył miastu przysługę. O jedną wariatkę mniej. Być może urtaował komuś życie, kto w przyszłości miał znowu oberwać w głowię lampionem za nic ? Tym razem zapalonym. 
    - Może zabiłem, może nie, nie interesuje mnie to. Powinna się zastanowić nim zaatakowała niewinnych przechodniów  A jeżeli znasz się na leczeniu, to proszę bardzo - rzekł chłodno, kładąc z powrotem delikatnie Aeris na ziemi - Opatrz jej rany. Ja natomiast przeszukam tę staruchę. 
    Być może miała przy sobie jakieś rozkazy wskazujące na to, że jest szpiegiem lub kimkolwiek wynajętym na czyiś usługach. Wolał sprawdzić niż żyć w niepewności. Będąc u Czerwonych dowiedział się, że nawet najmniejsza szara myszka może powalić giganta. Ileż to razy byle służka - przekupiona - truła swego pana na czyjeś zlecenie. Świat był jedną wielką niewiadomą. A jeśli mu się poszczęści, to może znajdzie coś cennego? Wątpił w to, ale nie pogardziłby znaleziskiem.
Powrót do góry Go down
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 09 Wrz 2013, 00:58

The member 'Ateo' has done the following action : Rzut kością

'Walka / Umiejętność' :
Plac cmentarny - Page 2 Qm92
Result :
Plac cmentarny - Page 2 Squr
Powrót do góry Go down
Evelyn
(1) Pazurki Boo

Doświadczenie : 11

Liczba postów : 10
Data dołączenia : 01/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 09 Wrz 2013, 03:23

Evelyn przewróciła oczyma. Nie podobał się jej ten nieznajomy. Niepokoił ją, a zarazem...w jakiś przedziwny sposób intrygował.
Gdy przeszukiwał staruchę, złodziejaszek jeden, ona uklękła przy nieprzytomnej Aeris. Upewniwszy się, że mężczyzna jest zajęty grabieniem starszej pani, przymknęła oczy i dotknęła lekko głowy elfki. Po chwili z jej palców popłynęła delikatna, lecznicza energia.
Powrót do góry Go down
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 09 Wrz 2013, 03:23

The member 'Evelyn' has done the following action : Rzut kością

'Walka / Umiejętność' :
Plac cmentarny - Page 2 Qm92
Result :
Plac cmentarny - Page 2 Qlrq
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 10 Wrz 2013, 14:00

Po krótkiej wymianie zdań Ateo zdecydował się poświęcić nieco więcej uwagi uderzonej staruszce - kiedy zaczął ją przeszukiwać z zamiarem znalezienia jakichś rozkazów, papierów czy czegokolwiek wskazującego na to, że nie była jedynie niespełna rozumu plebejuszką, nie spodziewał się, że kobieta będzie jeszcze dychać. A już z pewnością nie spodziewał się, że tych kilka ostatnich uderzeń serca pozwoli mu wyczuć wiotką magię, która spowijała jej postać. Jednak czas mijał nieubłaganie, a staruszka przybliżała się do śmierci; udało mu się wyczuć, że za jej przedziwnym zachowaniem stało rzucone na nią zauroczenie, nie mógł jednak określić jego źródła, czasu działania. Kto chciałby napuścić na nich jakąś leciwą kobietę, co to nawet nie była w stanie porządnie komukolwiek zaszkodzić...? Serce niewinnej stanęło. Z pewnością przyszła tu tylko w celu zapalenia lampionu, wspomnienia bliskiej jej osoby... Teraz zaś nie żyła.
W międzyczasie Evelyn szybko i sprawnie zajęła się omdlałą Aeris; Ateo zaaferowany przeszukiwaniem staruszki nie interesował się jej poczynaniami czy stosowanymi przez nią środkami, toteż nie musiała bać się wykrycia. Zdzielona w głowę elfka powoli zaczęła odzyskiwać świadomość, jednak sytuacja w której przyszło się jej znaleźć z pewnością mogła w nią uderzyć ze zdwojoną mocą. Ostatnie, co pamiętała, to atakująca ją kobieta - teraz zaś inna nieznana kobieta pochylała się nad nią i wyczekująco wpatrywała się w jej twarz.
Powrót do góry Go down
Aeris
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 30/07/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 10 Wrz 2013, 18:11

Przez chwilę nie było dane jej liczyć czasu, ani szukać miejsca. Nawet świadomość, że znajdowała się na cmentarzu, - na ironię – z ludźmi, których wcale nie znała, nie mogła trafić do jej umysłu. Można powiedzieć, że nie licząc Ateo – jedynej osoby, o której miała jakiekolwiek pojęcia, jeśli poznanie kilku mniej lub bardziej szczególnych informacji, można nazwać wiedzą na czyjś temat. Twarz staruszki tylko mignęła jej przed oczami, jednak uderzenie w głowę całkiem rozmyło jej obraz w pamięci. Wydawała się być lepkim zwitkiem kilkunastu obrazów, który w żadnej sposób nie układał się w całość. Sama jej osoba była nieodłączną częścią ciętego uporczywego bólu, który pojawiał się momentalnie, a po chwili znikał całkowicie. Jakby na przemian poddawając jej ciało tej niewymyślnej torturze. Nie otumaniał zmysłów, jedynie je lekko przyćmiewał, tak jakby całą uwagę chciał zwrócić na swoje istnienie. Nie omieszkam się nawet stwierdzić, że wizualnie ukazując mógł by – z wielką ironią na ustach, parszywym wyrazie twarzy i krzykliwym głosie – machać do niej i mówić: Ja tu jestem kobieto, nie pozbędziesz się mnie, nie tak szybko. Nie wiedziała jednak tego od początku, po przed wszystkim tym co opisałam powyżej znajdował się moment zatracenia. Wnet nadchodzi moment całkowitej pustki, która ogarnia wszystko co znaliśmy do tej pory. Twarze, które do tego, jakże krótkiego momentu, wydawały nam się tak dobrze znajome – zatracają swój sens. Słowa, dotąd tak chętnie wypowiadane, zdawać się mogą całkiem nie powiązane z rzeczywistością. Aeris mogła odczuć dziwną rzecz, która tak jej odległa, lecz prawie była pewna, że istniała. Momentalne zatracenie, utrata tego nawet najmniejszego skrawka możliwości poczucia samego siebie. Kojący, chociaż tak bardzo nieprawdziwy odpoczynek od własnego ciała i świadomości – sam w sobie nie mógł trwać wiecznie, lecz dostrzegać można jedną opcje. Cichy spokojny sen, tak jakby może nawet na chwileczkę umrzeć. Nie, to na pewno nie była śmierć. Sama w sobie nie mogła tak wyglądać, świadomość elfki powoli wydawała się wracać do normalnego stanu. Jej mózg walczył z upiorną myślą starając się odrzucić ją jak najdalej od siebie, najlepiej na zawsze. Gdyby tylko miała wystarczające czucie, prychnęła by cicho.
Zabita, przez wystraszoną staruszkę na cmentarzu – iście bohaterska śmierć. 
Chwila, która dla niej miała ciągnąć się nieubłaganie minęła tak szybko jak nadeszła. Elfka pierwsze co poczuła, była to unosząca się własna klatka piersiowa. Dobrze znane mięśnie wydawały być się bardzo obolałe i zdrętwiałe. Wszystkie negatywne stany odchodziły w bardzo nienaturalnym tempie. Uderzenie, które powinno jeszcze przez przynajmniej kilkanaście minut, nie pozwalać jej wracać do stanu poprzedniego straciło swoje efekty. Zaszumiało jej w głowie, tępy ból na chwilę wypełnił całe ciało, momentalnie otworzyła oczy. Zdawały się być bardzo powiększone, bił od nich dziwny przeszywający chłód, a radosne iskierki w błękitnych ślepiach przygasły. Nim wróciły do naturalnego wyglądu spoglądały pustym, zamglonym wyrazem.
Z jej ust wydarł się cichy stłumiony dźwięk, przypominający jęk. Wzrok przez moment nie dostosowywał się do otoczenia, ukazując jej tylko wielką rozlaną plamę. Odrzuciła głowę do tyłu, kaszlnęła jednocześnie - na niemiłe uczucie ogromnej suchości w gardle. Zimno, które biło od ziemi na której leżała spowodowało, że poczuła jak na rękach pojawia jej gęsia skórka. Miała ochotę coś powiedzieć, jakby całkiem nie była świadoma tego co się stało i gdzie sie znajduje. Nim przypomniała sobie o spotkaniu z Ateo minęło kilkanaście sekund, w pamięci doszukiwała się nawet swojego imienia, które jakby gdzieś na chwilę zniknęło. Nim wszystko zdążyła sobie przypomnieć zamrugała kilkakrotnie, ujrzała twarz nieznanej jej kobiety. Odruchowo chciała zerwać się z miejsca, jednak zbolałe od upadku mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Zamrugała ponownie, tym razem poruszyła tylko ręką, która automatycznie powędrowała w kierunku kobiety, szybciej niż zamierzała. Nim zdążyła ją rozprostować w łokciu, dłoń znalazła się z powrotem na ziemi uderzając o nią bezwładnie.
Staruszka z lampionem – ta myśl przebiegła jej przez głowę. Co się z nią stało? Czy ta dziewczyna, która pochyla się nad nią nie jest jej wspólniczką? I gdzie jest Ateo. Wzrokiem oceniała swoje szanse na ucieczkę, w każdym z możliwych wariantów. Zastanawiała się także, gdzie znajdował się jej sztylet, który pewnikiem upadł wraz z nią, kiedy lampion roztrzaskał się jej na głowie. Mimo to nie bała się, uczucie, które ją ogarniało było ciężkie to opisania, połączenie irytacji, zrezygnowania i wściekłości na samą siebie za swoją nieuwagę. Gdyby tylko wcześniej rozejrzała się dokładnie, mogła zauważyć staruszkę. Z drugiej strony powinna nie pchać nosa w nieswoje sprawy i nie znajdować się w tej dziwnej sytuacji, która wcześniej okazała się dość mocno bolesna
Otworzyła usta i powiedziała cichym, lekko przytłumionym ale nadal bardzo melodyjnym głosem.    
 - Kim jesteś? – zadała pytanie, po czym korzystając  z momentu kiedy po raz kolejny poczuła na tyle władzy w rękach i nogach by się poruszyć, oparła się na łokciach. Z jej ust wyrwało się kilka wyrazów w języku elfów, były to bardziej lub mniej wyszukane przekleństwa.
Uniosła tułów i odwróciła głowę zauważając Ateo. Odetchnęła z cichą ulgą, chociaż nie znała go dobrze, gdzieś w środku cieszyła się, że nic mu się nie stało. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wyglądał na całego i zdrowego, na tyle ile mogły określić to jej wyostrzony zmysł wzroku. Jej ostatnie wspomnienie było w momencie, kiedy na niebie już powoli można było zauważyć gwiazdy, teraz dla ludzi prawdopodobnie panowały grobowe ciemności. Elfka momentalnie odsunęła się od kobieta, która się nad nią pochylała. Była to chwila, kiedy spostrzegła ciało staruszki, ta najwidoczniej miała miej szczęścia niż ona. Zrozumiała, że prawdopodobnie nie żyje, a jej oprawcami są Czarodziej lub ludzka kobieta, przynajmniej na taką wyglądała. Zerwała się na równe nogi, najwidoczniej uleczona magią , o czym nie miała pojęcia. Nie myślała jednak o tym fakcie, ważne było dla niej to co dzieje się teraz i osoby, które znajdują się dokoła.
- Co się stało Ateo? - uniosła oczy na czarodzieja. Na jej twarzy nie pojawił się strach, jedynie zaskoczenie i niedowierzanie. Wzrokiem  zaczęła szukać swojego sztyletu. Całe szczęście, że nie nadziała się na jego ostrze podczas upadku, przynajmniej jak do tej pory nie poczuła żadnej większej rany na swoim ciele. Jedynie głowa nadal lekko ją bolała, pulsowała drażniąco, ale było to uczucie do wytrzymania. Po raz kolejny użyła języka elfów, mówiła jakby do siebie, ale wzrok miała skierowany raz to na kobietę, a raz na Ateo.
- W co ja się znów wpakowałam, byle tylko jakąś piękną balladę nie omieszkała bym napisać. Granica… Granica była na tyle… - urwała momentalnie. – Głowa boleć przestanie, a obietnica jest obietnicą. Sama wciągnęłaś w kłopoty tego człowieka, teraz mu pomożesz. – zadrwiła sama z siebie. Zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie nikt z nich ją nie zrozumie.
- Wybacz – skierowała swoje słowa to Ateo, tym razem już w języku wspólnym.
Powrót do góry Go down
Domowir
(2) Koboldzia Laga

Doświadczenie : 20

Liczba postów : 18
Data dołączenia : 20/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 10 Wrz 2013, 20:02

Ciemność bywała kłopotliwa.
Pewna niezdarna istota błąkała się po Athkatli, stukając kosturem swym w bruk. Na pierwszy rzut oka było widać, iż mężczyzna ten dopiero od niedawna stąpa po terenach niewyobrażalnie bogatej metropolii. Błądził niczym dusza niemogąca odnaleźć upragnionego spokoju. Jak pijany kot, który podąża nieznanymi sobie drogami. Jeno jego laska prowadziła go, badała otoczenie rytmicznymi uderzeniami, jakby mogłyby one służyć za kakofoniczny drogowskaz.
Tym zagubionym biedakiem był Domowir, czarodziej.
Gdyby mógł, ujrzałby w swej wędrówce wiele zaniepokojonych, zdziwionych, nawet złowrogich spojrzeń uważnie lustrujących go jak czuwający na służbie strażnicy. Wszakże, kto byłby przychylny dla maga? Dla maga jawnie ujawniającego fach swój, ubierającego się w wyzywającą szatę oznaczoną symbolem Azutha? Zaiste, szarooki byłby swoistą tarczą dla każdego potencjalnego nieprzyjaciela, tępiciela czarodziei. Jeno... oczekiwać na znak do strzału. Cóż, dopóki ów Domowir nie będzie siać zaklęć, dopóty winien być względnie bezpieczny. O ile... w nieznanym mu mroku mógłby oczekiwać chociażby na iskrę bezpieczeństwa.
Wydźwięk stuków docierał ku ponurego, lecz spokojnego miejsca. Cmentarz nocą wydawał się złowrogą ziemią, czyhającą na nieuważnych głupców badających jej tajemnice. Nagrobki przy świetle księżyca stawały się niby przerażające, przywołujące strach z głębin serc. Ich widok... był zupełnie obojętny Domowirowi, wszak dlań nie robiło różnicy czy podróżuje za dnia, czy w nocy. Albowiem nie mógł nacieszyć wzroku jakimkolwiek wizualnym źródłem przerażenia. W sumie... nie mógł czymkolwiek nacieszyć wzroku. Natomiast delektował się pieśnią wielkiego miasta, muzą cmentarzyska. Ciszą przerywaną przez rzadkie wrzaski kruków, chłodem późnej pory, aurą pamięci i świętości, słyszalną różnicą wybijanych uderzeń - bowiem tutejsze podłoże wykonano z lepszego kamienia, toteż dźwięk równości gruntu czarodziejowi to sygnalizował - i atmosferą zagubienia. Doznania nowe, tworzące doświadczenie, ale i przypominające o nielichej bezradności.
Nie miał bladego pojęcia o tym, iż zbliżał się do sfery tragedii. Sygnalizował swą obecność jak sarna pośród polujących wilków. Nie wiedział, że usłyszeć go mogła trójka istot przy zwłokach staruszki. Stukanie nadchodziło, stawało się głośniejsze i wyraźniejsze. Nagle, szarooki zatrzymał przy jednym z nagrobków, łapiąc laskę oburącz by oprzeć na niej swój ciężar.
- Zaiste, poranek i zmierzch. Zmierzch i poranek, a ja nadal zatapiam się w wodach zagubienia. Hm! - wyrzekłszy głośno swą myśl, odwrócił się w kierunku pobytu jeszcze nieznanych mu person. Właściwie, nie wyczuwał ich obecności... jeszcze.
Ruszył, powolnym krokiem. Stalowa podeszwa hałasowała, czubek kostura ponownie uderzał w kamień. W prawo i w lewo. W końcu wyszedł na spotkanie nieznajomym, a on sam w końcu zorientował się, iże sam już w okolicy nie był. Za nic mając nieopodal leżące zwłoki, przemówił. Stał pięć kroków od trójki istot.
- Hejże, hejże nieznajomi! - zaczął wesołym głosem, przyciągając przy tym niektóre głoski. - Wskażcie, no, gwiazdę opiekuńczą. Kroczący wśród cieni, niewidzący światła, niczym samotny ognik błąkam się po świecie pieniądza. Wskażcie, no, gwiazdę mi opiekuńczą, pod ognisko ciepłe prowadzącą! - Trza przyznać, musiał mieć niespełna pod rozumem, albowiem właśnie odezwał się w szaradzie. Wypowiedziawszy zdania niejasne i pokręcone, wpatrywał się wprost na ciało. Prościutko, lecz nic nie uczynił. Jakby nie widział martwej staruszki, zdenerwowanych ofiar wypadku. Stał i cierpliwie czekał na pomoc.
Zwyczajnie, po prostu...
Powrót do góry Go down
Ateo
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 43

Liczba postów : 56
Data dołączenia : 06/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 10 Wrz 2013, 21:20

Klęcząc przy kobiecie i ją przeszukując, nagle dostrzegł, że jej tors się unosi. Słabo, niemiarowo i gwałtownie. Oddychała płytko, walcząc zawżięcie o każdy łyk powietrza. Wydawała przy tym cichy, umęczony świst. Nie było już dla niej żadnego ratunku. Wyczuwał, jak jej siły życiowe nikną z każdą sekundą, za każdym tchem i uderzeniem serca. Przymknąwszy oczy przesunął dłoń wzdłuż jej ciała. Spiął brwi i wtedy wychycił zaklęcie, które ulatniało się wraz z życiem plebejuszki. Trwało to zaledwie parę sekund. Oddech, uderzenie serca i...śmierć przyjęła kolejną duszę. Z ostatnim tchnieniem ciało kobiety opuściły wszystkie siły. Oczy zamarły tracąc swą życiową iskrę, a twarz zastygła w grymasie bólu i strachu przed ostatecznym wezwaniem. 
    Westchnął cicho do samego siebie i wstał, wyprostowawszy się. Ktoś użył na kobiecie uroku. Niestety, nic więcej nie potrafił odczytać z drobinek pozostałej magii, która i tak szybko uległa rozproszeniu po śmierci ofiary. Nasuwało się dwa pytania. Kto i w jakim celu? Chociaż znając odpowiedź na pierwsze, na drugie samemu już mógłby sobie odpowiedzieć. Ktokolwiek by to jednak nie był, nalezało uważać. 
    Zerknął na pomarszczoną twarz umarłej. Czy czuł smutek? Miał wyrzuty sumienia? Nic z tych rzeczy. Spoglądał na ciało bez żadnych emocji, zachowując chłodny, analityczny rozsądek. W jego fachu śmierć była czymś zupełnie normalnym. Niczym wschód i zachód słońca. Nie on zabił, lecz ten, który rzucił zaklęcie. Był tylko nieco poirytowany, że wszystko się tak...zaplątało. Gdyby był sam, to pół biedy, ale...byli świadkowie, a szczególnie jeden z nich mógłby sprawić kłopoty. 
    Marszcząc brwi zerknął na nieznajomą. Wtedy też ocknęła się Aeris. Po twarzy białowłosej wywnioskował, że czuje się zagubiona i zdezorientowania, i wcale się nie dziwił. Mówiła coś w języku elfów, lecz po tonie głosu wnioskował, że były to pytania typu: co się stało, gdzie jestem.
    - Straciłaś przytomność po tym, jak ta kobieta - Mówiąc to końcówką laski wskazał zwłoki - Uderzyła cię lampionem w głowię. Natomiast ta tutaj - Tym razem wskazał na nieznajomą - Opatrzyła twoja rany. 
    Chciał dodać coś jeszcze, lecz zamknął usta, kiedy usłyszał zbliżający się dźwięk i ujrzał jego źródło. Z mroku wyłoniła się sylwetka mężczyzny opierającego się o laskę. Świetnie, przemknęło mu przez myśli, kolejny. Martwa kobieta, jedna na wpół przytomna, trzecia wystraszona, a on, sam, w samym centrum i teraz piąte ogniwo. Jak był mały to tylu ludzi nie błąkało się po cmentarzu o tak późnej porze. Niewidzący światła? Czyżby ślepiec? Poczuł ulgę. Więc nie ujrzy ciała. 
    - To cmentarz, nieznajomy - syknął w odpowiedzi - Zostaw nas w naszej rozpaczy, gdyż ubolewamy nad stratą - uniósł kąciki ust do góry - bliskiej nam osoby, prawda, siostry? 
    Spojrzał na nieznajomą oraz Aeris, wzrokiem mówiąc: Udawajcie! 
Powrót do góry Go down
Evelyn
(1) Pazurki Boo

Doświadczenie : 11

Liczba postów : 10
Data dołączenia : 01/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeSro 11 Wrz 2013, 02:47

Evelyn ze skupieniem wpatrywała się w twarz nieznajomej elfki. Zrobiła co mogła-na więcej magia jej nie pozwalała. 
Ku jej uldze, kobieta poruszyła się, kaszlnęła i otworzyła oczy. Evelyn uśmiechnęła się blado.
-Evelyn...znachorka. - odparła na pytanie z lekkim wahaniem. Do niedawna nigdy nie podawała swojej profesji, nie musiała. Ale teraz, gdy nadeszła samodzielność, musiała też przybrać nową tożsamość. Imię zostało to same, ale zawód sobie dodała. Słusznie zresztą, bo umiejętności i wiedza pozwalały jej na całkiem udane znachorzenie.
Wstała aby pomóc też staruszce...i zatrzymała się w pół kroku. Na pomoc było za późno.
-Więc jednak ją zabiłeś! - syknęła, wpatrując się w Ateo jak w mordercę. Teraz zresztą miała całkiem dobre uzasadnienie takiego podejścia-trupa pod stopami. Cofnęła się o krok i spojrzała pytająco na elfkę, do której odezwał się mężczyzna. Czy naprawdę uderzyła ją staruszka, czy jego wersja była prawdziwa?
Pojawienie się kolejnego nieznajomego przyjęła z ulgą i uśmiechem (zbyt szerokim jak na kogoś, kto właśnie opłakuje zmarłych na cmentarzu). Jego obecność sprawiła, że poczuła się zdecydowanie bezpieczniej.
-Pr..awda-wydusiła pod nieugiętym spojrzeniem Ateo. -Ale proszę zostać, mogę panu zaraz wskazać drogę do miasta!- zaszczebiotała do Domowira.
Powrót do góry Go down
Aeris
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 30/07/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeCzw 12 Wrz 2013, 15:24

Wcześniej, prosząc o wybaczenie za swoją bezmyślność i prawdopodobnie coś oscylującego z brawurą, walczyła z przekonaniem, że jednak zrobiła dobrze. Tej myśli całkiem nie wyparła z swojej głowy, jakby nadal zastanawiając się nad tym, czy jednak nie miała racji. Przecież mogła być to jakaś niewinna osoba, potrzebująca pomocy kobieta, która nie koniecznie chce cię zabić lampionem. Zawsze była realia, że to tak naprawdę ona jest w niebezpieczeństwie, a sam obrót sprawy mógł okazać się tragiczny. Gdyby tak naprawdę trzeba było by ratować staruszkę, a nie elfkę, czy osoby znajdujące się obok zachowały by się podobnie. Zwątpiła, a jej ciało oblał zimny nieprzyjemny chłód. Ciągnął się od samych końców palców, wywołując dziwne ciarki i zmuszający do stracenia momentalnej uwagi. Aeris rozglądała się dookoła, szukając czegoś wzrokiem, cały czas nie mogąc się pozbyć tego nurtującego przeświadczenia. Choć jej wzrok na pewno był lepszy od reszty ludzi, nadal nie mogła dostrzec swojego sztyletu. Przez głowę przeszła jej myśl, że ktoś z nich mógł go zabrać, albo nawet ukraść, co pewnikiem skończyło by się nie małą awanturą.
Znajdujemy się na miejscu pochówku… zachowaj spokój, należy się troszkę szacunku – pomyślała biorąc głęboki, lekko odprężający oddech. Nim odezwała się po raz kolejny zroziła krok w kierunki Ateo, jakby chcąc bliżej przyjrzeć się staruszce. Szok jaki przeżyła podczas upadku mijał jednak wolno, ciągle do jej świadomości nie dochodziły pewne fakty. Kobieta nie żyła, a jeśli to była jej wina? Ta myśl targnęła ją w środku, może to tylko biedna niewinna przestraszona osoba. Ta została pozbawiona życia, na które może zasługiwała. Nikt nie winien go jej odbierać nawet jeśli miała złe intencje. Aeris dopiero po chwili doszła do wniosku, że to wszystko nie mógł być przypadek. Te spotkanie z Ateo, dziwna propozycja, nawet jej pomysł z rozmową na cmentarzu wydawał się częścią dziwnego zbiegu okoliczności. Elfka nie podjęła jednak tego tematu, zwróciła się do kobiety, która jak się okazało pomogła jej kiedy ta straciła przytomność.
- Wiec masz moją wdzięczność – powiedziała w mowie wspólnej jednocześnie otrzepując rękawy z brudu. – ludzka kobieto – dodała w języku elfów, melodyjnie, wyżej niż wcześniej, prawie śpiewnym głosem. Przyjrzała się jej uważnie, mrużąc błękitne oczy niczym kot. Eve nie mogła widzieć jej tak wyraźnie, jak miała okazje eflka. Ta bezpardonowo obrzucała ją podejrzliwym spojrzeniem. W jej głowie zaistniało kilka wersji kim, że mogła być. Nie wiedziała czy zna się z Ateo, czy może to z tego powodu jej pomogła. Nim zdążyła się o to zapytać kobieta zwróciła się w stronę leżącej staruszki. Jej sykniecie wystarczająco głośne spowodowało, że Aeris skrzywiła się momentalnie. Ból głowy lekko przypomniał o sobie, chociaż elfka starała się całkiem nie zwracać na niego uwagi.
- Zabił? On zwyczajnie mnie obronił, to ona sama się zabiła – powiedziała cicho sama do siebie, wzrok kierując gdzieś daleko w punkt na ciemnym niebie. W tym momencie jej wzrok napotkał kawałek od nich żywą osobę, jej oczy i możliwość widzenia ciepła nie zawodził ją najczęściej. Tym razem był to mężczyzna, przynajmniej taką zdawał się mieć posturę. Zbliżał się do nich i jakby całkiem nie zauważał ich obecności.
- Ktoś…-urwała bo spostrzegła swój sztylet, leżał, niedaleko jej prawej nogi. Schyliła się po niego bezszelestnie i schowała, nie zachowując jednak przezorności.
Odezwał się, na jego lekko pokręcone słowa uśmiechnęła się tylko i nim zdążyła ostrzec kogokolwiek, ten kontynuował. Pierwszy odezwał się Ateo, jakby narzucając im konkretny plan działania. Całkowicie przypadła jej do gustu, ponieważ nieznajomy okazał się niewidomy. Miała szczerą nadzieje, ze to może się udać w innym wypadku wszyscy mogli mieć spore kłopoty. Na chwilę wbiła w niego wzrok, oceniając jego wygląd i mając na uwadze, że nigdzie blisko nie ma jego towarzyszy. Tak przynajmniej myślała. Postanowiła grać, dokładnie tak jak zagrał jej Ateo. Była bardem, znała się na tworzeniu pieśni w wielu, nawet bardzo smutnych intonacjach, na pewno i tym razem nie powinno być to dla nie problemem, chociaż mowa, a śpiew czasami nie dają sie połączyć. Wzięła głęboki oddech, zamierzając powiedzieć coś, zasmuconym, lekko płaczliwym głosem. Ból głowy dodatkowo ułatwił jej to zadanie, jednak nie dano było jej je wykonać. Pierwsza odezwała się Eve, całkiem niszcząc całość, która mogła uratować im skórę. Elfka zaklęła bardzo siarczyście w myślach, wyzywając kobietę tak jak nie przystoi nawet pijakom.
Głupia, dziewka! – skomentowała po raz kolejny mentalnie, teraz już mniej wściekła jednak nadal obrzucając ją morderczym spojrzeniem. Momentalnie oczy zwróciła do Ateo. Pokręciła głową zażenowana jej zachowaniem, mając nadzieje, że ten to zauważy, musieli znaleźć inny plan. Wzięła głęboki oddech nim mogła odezwać się nie wykrzykując jakiś obelg w kierunku nieznajomej. Nerwy brały nad nią górę, z powodu tego całego wypadku. 
- Siostro proszę… - jej głos wydawał się prawie płaczliwy. Starała się mówić ciszej, a nie typowym dla siebie śpiewnym elfim tonem. – Jeno jego duch zniknął z tej ziemi, daj mu zaznać spokoju. Ni świadków mojego smutku szkoda! Najdroższego męża chować, przystało, a ty choć mej żałości nie przerywaj. Jeno spokoju pragnę. – głowiła się jak zakamuflować to co mówiła Eve. Normalnie ręka zacisnęła by się komuś na nożu, Aeris jednak pozostała jeszcze chwile spokojna, tylko myślami karciła to co się dzieje. Zwróciła się do nowoprzybyłego, zahaczając wzrokiem kobietę, który jednoznacznie mówił, ze mogła by już się więcej nie odzywać. Chociaż była jej wdzięczna, to nie zamierzała przez to skończyć podobnie jak starucha.
- Panie wybacz mi moją żałość, rada bym ci była pomóc – westchnęła zbierając myśli. – Tylko siostra do domu winna z bratem wracać, matka chora ja w smutku wielkim. Przybyli po mnie, bym nocy całej nie spędziła, modle się by dusze jego zobaczyć – urwała i przewróciła teatralnie oczami. To też mógł być ich wróg, sytuacja z lepszej mogła obracać się diametralnie na ich niekorzyść, wszystko się skomplikowało.
Powrót do góry Go down
Domowir
(2) Koboldzia Laga

Doświadczenie : 20

Liczba postów : 18
Data dołączenia : 20/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeCzw 12 Wrz 2013, 16:51

Pierwszy przemówił mężczyzna. Odpowiedział on zimnym, odpychającym tonem. Niewidomy usłyszawszy źródło niepochlebnej mowy, zawiesił wzrok w kierunku żałobnika. Szare, niewidzące światła oczy beznamiętnie wpatrywały się w tors Ateo.
Stracił, wraz ze siostrami, ukochaną osobę. Krewniaka, kompana, przyjaciela. Kogoś, z kim wiązał swą przeszłość. Kogoś, kto odszedł, pozostawiając po sobie jeno historię. Wspaniałe wspomnienia, zahartowane przez ból i złą przygodę.
Domowir zadumał nad losem zmarłego, kierując głowę ku jeszcze nieznanej elfce. Nie miał bladego pojęcia, iż właśnie tam się znajdowała. Ślepe wejrzenie wpatrywało się w stopy, chociaż czarodziej widział jedynie nicość. Nicość, która nabierała żalu i szacunku. Ślepiec wykreował obraz rodziny oddającej ostatni hołd dla umarłego - zamyślony mąż. Łkający, gdy myśli wędrowały gdzieś daleko w przeszłości. Siostry...
Jedna z nich odezwała się dziwnym tonem.
Oczy raz jeszcze zawędrowały. Zastygły na licu kobiety. Pierwsze słowo wydukała niepłynnie, jakby chciała je jeno z siebie wypluć. Mimo to kontynuowała niby piskliwie. Zagwarantowała pomoc, nawet przyzwoliła na obecność nieznanej sobie personie. Domowir wymusił na swych ustach gorzki uśmiech.
- Kamień zamyka śpiącego. Ziemia pożera śpiącego. Śpiący oddaje się jej, rychtując przez takowy czyn opokę swą. Okrywa się nią, na gwiazdy patrzy. Jeno on, nikt inny. Samotny i spokojny - sformułował tajemniczą formułę, mową przypominającą łagodny dla ucha szum. Szum jak wiatr niosący wieść pośród gór. Opanowany i cichy. - Jednak, obce jemu już świetliki będą pamiętać. Każdy jego czyn, i każdy jego krzyk. Zaiste, gdy woda ucieka przez lodowiec, to jednak on istnieje. Istnieje i wie. Hm - dokończył nieco głośniej, przeistaczając szum w pomruk niosący nadzieję. Chciał zasiać nadzieję tam, gdzie była ona najbardziej potrzebna. W sercach lodowców...
Wtedy przemówiła ona, trzecia osoba. Jej słowa brzmiały jak lament smutnych drzew tracących jesienią swe listki. Rzekła ku swej siostry, a wtedy Domowir wiedział. Wiedział, iże kobieta ta przeżywała tragedię. Jednakże musiała to znieść, kiedyś jej żałoba z duszy przeminie. Łzy niedoli przemienią się w przyszłość... o ile ta zostanie biegle wykuta. Przez kowala - los. Jaki los czekał żonę? Czy weźmie sprawy we własne ręce?
Domowir dumał.
Odezwał się późno, dobrą chwilę po wypowiedzi skierowanej ku niemu. Powiedział najdelikatniej jak tylko mógł:
- Wskażcie gwiazdę, a odejdę jak cień, pozostawiając was z waszą minioną miłością. Gdzie odnajdę palenisko, gdzie odnajdę zapach łechtający, a i kuszący rękę?
Powrót do góry Go down
Ateo
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 43

Liczba postów : 56
Data dołączenia : 06/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeCzw 12 Wrz 2013, 18:58

Z kamiennym wyrazem na twarzy przyjrzał się Evelyn, jak i obcemu mężczyźnie, który przemawiał w niezrozumiały - przynajmniej dla niego - sposób. Kolejny bard? Zgrzytnął zębami. Nieważne. Teraz należało się zastanowić, co czynić dalej. We wszystkim przeszkadzała obecność tej całej znachorki. Chcąc czy nie była świadkiem - niewygodnym świadkiem. Ale cóż mogła uczynić? Niczego nie udowodni, zresztą. Kto by się przejmował jakąś tam żebraczką? Znacznie potężniejsi ludzie ginęli i nic z tym nie robiono. Szczerze wątpił, by ktokolwiek nawet zauważył zniknięcie plebejuszki. 
Gdyby nie pojawienie się ślepca, razem z Aeris by się jej pozbyli, lecz teraz byłoby to niewłaściwe i zbyt ryzykowne. Postanowił więc ją zignorować. 
    - Jeżeli pytasz o gospodę, to znajdziesz ją chociażby w dokach, nieznajomy - odpowiedział beznamiętnie - Jeśli zaś cię na nią nie stać, z pewnością odszukasz schronienie w świątyni. Ta poświęcona Helmowi znajduje się tutaj, wystarczy iść ścieżką i skręcić w prawo. Na pewno dotrzesz. 
    Zacisnął mocniej palce na gałce laski. Zwrócił się do Aeris. 
    - Powinniśmy już ruszać. Skoro nasza siostra chce pomóc temu mężczyźnie, to proszę bardzo. W końcu jest dorosłą osobą. 
    Ruszył chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce.
Powrót do góry Go down
Aeris
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 30/07/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 16 Wrz 2013, 15:35

Przysłuchiwał się słowom Ateo spokojne i bez emocji. Jej twarz nie drgnęła nawet o milimetr, kiedy mówił do niewidomego. Całkiem niezły był z niego aktor, a plan jaki wymyślił z współpracą każdej z stron był do wykonania. Niestety, ktoś musiał go pogrzebać. Wypowiadał się za to tak naturalnie beznamiętnym głosem, że na ustach Aeris ukazał się spokojny jednak nieszczery uśmiech. W jej myślach zamigotały sceny, zatapiała się w smutnym, przepełnionym goryczą obrazem – leżącej nieruchomo, bez krzty życia staruszki – widok pełen żalu, do samej siebie. Podtrzymywany tą piekącą świadomością, że to ona mogła zginąć. Westchnęła przeciągle i skupiła się na tym co mówił jej towarzysz. Miel iść, zostawiając po sobie miejsce zbrodni i dwójkę całkiem nieznanych im ludzi, którzy mogli wyjawić to co się stało. Było też ciało, które wypadało by pochować, a nie zostawiać ponad mogiłami. Nie pomyślał o tym na początku, jednakże jedyną osobą, do jakiej miała aktualnie krztę zaufania był Ateo, także nie przerwała mu. Wpatrywała się przenikliwym wzrokiem w ślepca, mając nadzieje, że opuści to przeklęte miejsce jak najszybciej. W żadnym wypadku nie potrzeba było im kolejnych ofiar, najwięcej wiedziała kobieta, która ją uzdrowiła. Jednak widocznie i ją postanowił zostawić w spokoju Mag, elfka nie miała nic przeciwko. Historia idealna do opisania w jej kolejnym wierszu, nie mniej jednak wypadało by zmienić bohaterów. Spochmurniała lekko i zrobiła kilka kroków w stronę Ateo. Naciągnąwszy na głowę czarną pelerynę i zmierzyła mrok przed nimi czujnym wzrokiem. Zapomniała prawie całkiem o bolącej głowie, o niemiłym upadku i przeszywającym zimnie ziemi.
- Bajołap zemnie żaden, jednakże uważaj siostro droga pakli czyhać w mroku niebezpieczeństwo. – uśmiechnęła się nazbyt teatralnie do Eve. – Ni nadejść kogoś tobie życzę, to światła nie widzący, a więcej niż my widzi. – zerknęła na ślepca. Ten był niższy nawet od elfki, a jak wiadomo to rasa raczej drobniejsza od ludzi. Człowiek, chociaż nie wyglądał jej zdaniem na kogoś w wieku podeszłym, raczej na młodą osobę, był wyjątkowo mały. Szczególnie w stosunku do wysokiego, noszącego się dumnie Ateo. Gdyby tylko sytuacja nie wyglądała jak wygląda, można było by ją nazwać nawet komiczną. Większość osób które znała, mieli zawsze powyżej pięciu stóp, ten osobnik najwidoczniej trochę mniej. Nie przejęła się tym zbytnio, jedynie to skojarzenie przyszło jej pierwsze na myśl, kiedy obrzuciła go życzliwym spojrzeniem. Kontynuowała.  - Domężna nadal to winnam Cię pilnować, brak mi sił jednak, wracam do domostwa. Nie każ mi myśli o tym co się dziej z Tobą długo zaprzątać, wróć niebawem.  – dodała wyższym niż wcześniej głosem. Brzmiał on bardziej śpiewnie, niczym dzwoneczki na wietrze rozbrzmiewał w uszach.
- Wybacz i bywaj. - powiedziała do niewidzącego słońca. 
Skierowała swój krok w kierunku Ateo, nie zerkając już na nikogo. Wzięła tylko głęboki spokojny oddech i zatopiła się w upojnej ciemności nocy, dając uspokoić się swoim nerwom i myślą. Obietnica jest obietnicą, chciała poznać plan Czarodzieja, ale jak na jeden dzień wystarczy wrażeń.
Powrót do góry Go down
Ateo
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 43

Liczba postów : 56
Data dołączenia : 06/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 16 Wrz 2013, 18:32

Oddaliwszy się na kilka kroków zatrzymał się i zaczekał na Aeris z czystej grzeczności. Przy okazji poprawiwszy sobie głęboko osadzony kaptur, który razem ze wszechogarniającą ciemnością sprawiał, iż nie w sposób było dostrzec jego twarzy. I dobrze. W mroku, będąc niewidocznym, czuł się bezpiecznym. 
    Stał półbokiem niespecjalnie zainteresowany słowami elfki, która mówiła do nieznajomej kobiety. Mimo tego każde słowo - nawet to najdrobniejsze - słyszał doskonale. Choć nie było to nic nadzwyczajnego, kiedy dookoła panowała wręcz...grobowa cisza. Oczekując stukał laseczką o kamienny bruk jakby odmierzał każdą upływającą sekundę. Kiedy Aeris w końcu skończyła swoją mowę pożegnalną i do niego podeszła, prychnął cicho. 
    - Ta idiotka ma więcej szczęścia niż rozumu - mruknął mając na myśli oczywiście tajemniczą uzdrowicielkę. Nie przestając mówić kierował się w kierunku głównej cmentarnej bramy wejściowej, pozostawiając towarzystwo za sobą - Gdyby nie pojawienie się tego ślepca,zapewne straciłaby tej nocy życie. Jej szczęście, nasza strata - To mówiąc skrzywił nieznacznie usta w niezadowolonym grymasie - Ale nie spodziewam się, by nawet, jeśli nas komuś wyda, ktokolwiek postanowił zająć się sprawą zamordowanej plebejuszki. Plebsem nikt się nie przejmuje. Poza tym nie ma żadnych dowodów. 
    Chrząknął uznając temat o całym zajściu za skończony i niewarty uwagi. 
    - Godzina już późna. Powinniśmy udać się do jakieś gospody w poszukiwaniu noclegu. Proponuję Norę Siedmiu Dolin. Zgadzasz się? 
Powrót do góry Go down
Domowir
(2) Koboldzia Laga

Doświadczenie : 20

Liczba postów : 18
Data dołączenia : 20/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 17 Wrz 2013, 01:37

Zimny powiew wiatru muskał lico niewidzącego. Przyjemne uczucie, jakby powietrze uformowało się w chłodne paluszki, by ślepca po policzkach pogłaskać. Jeno tyle wystarczyło, aby Domowir mógł na krótką chwilę powędrować myślami daleko na północ. Tam, gdzie zima nigdy nie przemija, a mróz kreuje surową aurę gór. Tam...
Odrzekł pustym głosem krewniak zmarłego. Szarooki powrócił do rzeczywistości, znów lustrując teraźniejszy mrok. Zaiste, w ciemnościach wspomnień bywała wizja, która czasem ukazywała wyimaginowany obrazy. Iluzje, które Domowir spożywał, dobre kłamstwa wywołujące same przychylne mu wspomnienia. Jednakże czerń czasów nieminionych była zwyczajną, niewypełnioną przez umysł pustką. Nicością jak świat zatopiony w nieskończonym oceanie, głębią odrzucającą dotyk promiennego słońca. Nawet mowa Ateo była jak ta pustka, niewypalana emocjami, zawierającą wyłącznie przekaz - nic więcej. Dziwne, gdzie się podział smutek po ukochanym jego siostry? Cóż, wszyscy na swój własny sposób kosztują smak krzywdy, niektórzy stają się maskami bez żadnego wyrazu.
Usłyszał kroki, a ich źródło znajdowało się w prawdopodobnej pozycji przebywania wdowy. Głowa niewidzącego natychmiast skierowała się ku kroczącym nogom kobiety, szare oczy zwiesiły się nad jednym z pomników. Skrzywiwszy czerep, Domowir nastawił swe uszy. Jego łeb opadł na bok, jakby nie mógł już dłużej utrzymywać pionu na pulsującej od ciepła szyi. Uważnie nasłuchiwał, nie zważając na swą przybraną, swoistą postawę.
Znów zabrzmiał znajomy głos, kochanka zmarłego męża odezwała się ku swej siostrze. Ostrzegła ją przed złą przygodą, którą można napotkać łatwo w czasie panowanie nocy. Mimo wszystko - postanowiła wrócić wraz bratem, powierzając dla swej krewniaczki wiarę w jej powrót. Wymawiając to, jej ton nabrał innej barwy. Dźwięcznej, wysokiej. Mag skrzywił usta, wyłapując nowe dźwięki, gdy kobieta jeszcze przemawiała. Powolny chód mężczyzny był wyrazisty niczym widziane z okrętu światło latarni. Odchodził, a po chwili i Aeris ruszyła za nim.
Domowir, przeczekawszy dwanaście oddechów, nie wyczuwał już obecności tamtejszej dwójki. Wiedział, iże niedaleko jego istniał kobiecy byt, który ponoć potrafił mu pomóc. Same plusy. Odszukać po omacku przewodnika to nie lada wyczyn.
- Więc idźmy za gwiazdą, ku przystani! - Powiedział wesoło, odganiając od siebie melancholijne myśli. Nie miał bladego pojęcia, jak dojść do doków, zaczynając podróż od obecnej lokalizacji. Miał nadzieję, że towarzyszka go poprowadzi.
Za pierwszą postawioną przed siebie stopą, podążyła druga. Domowir szedł do przodu, rozpoczynając wybijanie laską melodii krótkich uderzeń. Muzykę graną rytmicznie, bezsłowną pieśń prowadzącą niewidomego swym kakofonicznym przekazem. Rozpoczęła się wędrówka.
A zakończyła się ona po ośmiu ostrożnych krokach, albowiem kostur stuknął w dziwny obiekt leżący na ziemi. Konsternacja dopadła czarodzieja szybciej niż zgłodniały smok, pikujący prosto na tłuste krówko.
Bowiem ósme stuknięcie zupełnie nie brzmiało jak bity przez drewno kamień. Wydźwięk owego obiektu przypominał raczej... kość. Niepokojące. Domowir, momentalnie niefinezyjnie odwrócił się do owego obiektu, po czym pochylił się, coby nakarmić swą ciekawość. Zaczął swymi rękami dotykać nieznaną mu rzecz. Powoli, dokładnie... trup.
Fala gorąca opętała ślepca. Był w dołku, przecież to było niemożliwe! Niepochowane truchło na cmentarzu?! Najgorsze było to, iż ciepło nie opuściło jeszcze martwej, organicznej skorupy. Przecie jeszcze niedawno, tutaj, prowadził konwersację z tamtymi ludźmi. Dlaczego... nie zareagowali, skoro ciało było tuż obok ich?! Nic nie trzymało się kupy, a wróża ogarniało zdenerwowanie. Zimny pot począł spływać po jego ciele.
- Natychmiast, rzeknijże, co się tutaj stało! Mówże szczerze jak lustro mówi do patrzącego. Jak matrona do swych potomków - niemal wykrzyczał swe słowa, z ledwością utrzymując spokój. - Mów. - Dokończył twardo, zamierzał dowiedzieć się prawdy.
Dbałym ruchem swojej prawicy, zamknął powieki staruszki. Jej oczy, jej oczy widziały historię. Historię opowiadającą o jej życiu... o jej życiu zakończonym przez nieznanych sprawców. Domowir ujął - położywszy kostur w zasięgu swej lewicy - amulet.
- Panie mój, boski czarodzieju, nawołuję Cię - szeptem zaczął modlitwę do Azutha, szczerą rozmowę ze swoim bogiem. Ofiarowywał swe myśli bóstwu, któremu dobrowolnie powierzył własną wiarę. - Gdy księżyc na tronie siadywał, gdy ziemia pokłon należyty mu składała, marę na mą świadomość nałożono - kontynuował enigmatycznie, wyrażając się istną zagadką. Jednak mowa ta była niczym czysta kropla, nieskażona kłamstwem, jeno upadła z pluskiem w kałuży niewiedzy. - Iluzja zakrywająca zło, sama będąca złem. Niechaj kurtyna zejdzie z tej upadłej kobiety, bym mógł chociaż odkryć rąbek wiedzy przeszłości. Prawdy. Boski mentorze, co powinienem czynić? - Skończył monolog, zaciskając amulet. Oddał się kontemplacji, wspomagając się wiarą. Musiał uspokoić swe wnętrze, ostudzić nerwy. Wsłuchać się w przekaz, prosto ze swej duszy. Zastanowić się...
Uwierzyć.
Powrót do góry Go down
Ateo
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 43

Liczba postów : 56
Data dołączenia : 06/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 17 Wrz 2013, 08:35

Ateo westchnął z goryczą. Głupi ślepiec. Czemu pojawił się akurat teraz? Czy ludzie w tym mieście nie mieli lepszych zajęć niż wtrącać się w cudze życie? Gniew wypełnił jego myśli. Jakim prawem ten człek żądał od niego jakichkolwiek wyjaśnień?! Za kogo się uważał?! Zgrzytnął zębami. Gdyby nie okoliczności zapewne już teraz wzywałby swą magię, aby pozbyć się natręta. Niestety bez pozwolenia nie chciał tego czynić. A była ku temu wspaniała okazja. Cmentarz. Cała ta negatywna energia do dyspozycji. Ciała pod ziemią i w grobowcach...zwycięstwo byłoby znacznie łatwiejsze. 
    Odetchnął głęboko w celu ostudzenia myśli. Spokojnie - pomyślał. Kto mu cokolwiek udowodni? Ta nieznajoma kobieta? Słowo przeciw słowu? Działał w samoobronie i nie czuł się niczego winnym. Jedyne co go interesowało w tej sprawie to fakt, iż ktoś  rzucił urok na staruchę. Ktokolwiek to był...nie obawiał się Zakapturzonych i to właśnie ten ktoś był tutaj prawdziwym mordercą.  W powstałej ciszy zastanowił się marszcząc brwi. Była noc. Mężczyzna ślepy, znachorka zaś dokładnie nie mogłaby opisać jego twarzy, którą ciągle miał skrytą pod obszernym kapturem. Jedynie Aeris miała odpowiednio bystry wzrok. Nawet jeśli któreś z tych dwojga doniosłoby straży - w co i tak wątpił, by władza podjęła się zadania odnalezienia "mordercy" jakieś żebraczki - żadne z nich: ani mężczyzna, ani kobieta, nie dysponowali wiernym opisem jego lub Aeris.  Rozważał wiele możliwych wariantów. Oskarżenie nieznajomej o zabójstwo, kłamstwo oraz wiele innych. W każdym przypadku brak dowodów zaważał na sprawie. Mógł się czuć bezpiecznym.
    W ostateczności posiadał swe rodowe nazwisko. Niespecjalnie pragnął się ujawniać szerszej publiczności, lecz jeżeli sytuacja tego by od niego wymagała, uczyniłby to. Przynależność do Teian otwierała wiele dróg. Niedostępnych dla zwykłych obywateli. Niezależnie od tego czy było się czarną owcą rodziny, czy też złotym dzieckiem. Siebie uważał za tego drugiego. Wielka szkoda, iż ojciec nie potrafiło dostrzec w przeszłości możliwości, jaki daje posiadanie w rodzinie maga... To nie czas na takie myśli i rozpamiętywanie krzywd - skarcił siebie samego w duchu. Uniósł wzrok. 
    - Powinniśmy odejść, moja droga - powiedział do Aeris szeptem na ucho - Zbyt dużo wrażeń jak na jedną noc. 
    Do mężczyzny zaś zwrócił się następującymi słowami. Odpowiedział doniośle i władczo. Tonem z ukrytą groźbą, jak i przestrogą. 
    - Podzielę się z tobą mądrością, nieznajomy. Nierozważnie jest wsadzać palce między zamykające się drzwi. Ktoś może ci je przytrzasnąć. 
    Ponownie skierował spojrzenie na elfkę. 
    - Musimy ruszać - rzekł oczekując na jej reakcję. Jeżeli się zgodzi, opuszczą to miejsce.
Powrót do góry Go down
Aeris
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 30/07/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 17 Wrz 2013, 17:19

Patrzyła zmęczonym, zobojętniałym spojrzeniem i wzruszyła lekko ramionami. Ręką sięgnęła do swojej harfy i przejechała po jej obiciu małą dłonią. Chciała sprawdzić czy jej instrument był w całości, bo wcześniej nie zainteresowała się jego stanem. Niczym kamień z serca spadła jej wizja zniszczenia jednej z najcenniejszych rzeczy jakich miała.
- Abyśmy się nie głowili… Nikt by jej prawdopodobnie nie uwierzył, wyglądać jej nie było na osobę, za którą stoją ważne osobistości.
Słuchając słów Ateo uśmiechnęła się posępnie, czuła się zmęczona. Nie spała koleją noc, wiec chwila snu i wypoczynku na pewno dobrze by jej zrobiła. Z ulgą wysłuchała jego przemowy i przytaknęła głową kierując wzrok w kierunku wyjścia z cmentarza.
- Pragnę odejść z tego miejsca – odparła ciaśniej obwijając się swoją peleryną, kiedy poczuła chłód nocy bijący przez jej błękitną sukienkę. Ta sytuacja była jej na rękę, chociaż całkiem nie ufała Ateo, po tym jak jej pomógł ryzykując naprawdę dużo miała o nim coraz lepsze zdanie. Chociaż nie okazywała tego, a on wręcz wydawał się jedynie akceptować jej obecność, to układ jej pasował.
- Byle móc gdzieś oczy przymknąć – powiedziała i ruszyła dalej, w znanym jej kierunku, lecz przeszła tylko kilka kroków. – Mam nadzieje, że w rychłym czasie nie spotka nas nic podobnego – dodała jakby od niechcenia, niewiadomo czy do Ateo czy sama do siebie. – Chociaż tak naprawdę nie mam pojęcia czy to nie dopiero początek podobnych wydarzeń. Wiem, że już Ci dziękowałam ale zrobię to ponownie, dziękuje. Wiem, że nie musiałeś mi pomagać… - przerwała bo usłyszała głos ślepca. Poczuła przeszywające uczucie, nie był to strach, ale ogarniająca ją rezygnacja i złość. Przybrała zacięty wyraz twarzy i zamknęła na chwilę powieki. W momencie, kiedy Ateo do niej przemówił nie otworzyła oczu, sytuacja zabrnęła za daleko. Mimo, że od razu nie podjęła żadnej konkretnej decyzji, wiedziała dobrze jak to wszystko musi wyglądać. Trzy osoby, zwłoki, kłamstwo, do tego miejsce, w którym się znajdowali nie składało się w konkretną całość.  
- Kara, Que'n esse– wypowiedziała ostatnie słowa w języku, który nie przypominał mowy elfów, ani wspólnej. Jej głos był cichy, spokojny, mówiła do siebie lecz w ciszy nocy słowa przez nią wypowiadane mógł usłyszeć nawet ślepiec. – Powinniśmy Ateo, jeśli się tylko nam uda – uniosła na niego lodowate spojrzenie błękitnych oczy. W ciemności prawdopodobnie nie mógł ich dostrzec. – Gurtha wisi nad nami, śmierci oddech.
- Niewidzący, gwiazd na nieboskłonie czy radości oblicza posłuchaj. Nie wszystko jest tym co może się wydawać. Czasami dobre serce, sprowadza na Ciebie zgubę, taki to przypadek. – zapewniła nim znów zamknęła na chwilę swoje oczy. Odwróciła się w przeciwnym kierunku z zamiarem opuszczenia tego miejsca. – Musimy – powtórzyła wcześniejsze słowa jej towarzysza. Ręką odgarnęła kosmyki włosów z twarzy, nie chciała spędzić tutaj ani chwili dłużej.
Powrót do góry Go down
Domowir
(2) Koboldzia Laga

Doświadczenie : 20

Liczba postów : 18
Data dołączenia : 20/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 17 Wrz 2013, 20:05

Przebywał w samotni swego ducha, ofiarowując swe myśli boskiemu czarodziejowi. Mając za cel boga swego, Domowir szeregował szalejące w nim myśli. Wygnał precz złość i panikę, coby powrócić mógł spokój, przynosząc ze sobą klarowność pomyślunku. Każde pochłonięte powietrze przez usta ślepca wprowadzało go w stan skupienia, który oddał go od rychłego oceniania sytuacji. Preludium tragedii dokonało się, kurtyny kłamstwa zasłaniały światło prawdy, a pierwsze z trzech luster skierowane było ku ciemności.
Jednakże dwa lusterka powróciły na miejsce, niosąc ze sobą nowe świadectwo. Domowir gwałtownym ruchem zerwał kawałek materiału ubrania umarłej, chowając nabyty przedmiot do jednej ze swych sakw.
Domowir powstał na swe nogi, swą lewicą złapawszy za spoczywający na zimnym bruku kostur. Oparł się oburącz na kiju, usadowiając ręce na środku. Palce dłoni złączyły się, ciepło wędrowało przez koniuszki, zapewne uradowane tymże zjednoczeniem. Lecz szare oczy były nijakie, bez iskry, bez zimna. Trzymane nisko, niby niepewnie. Wzrok niewidomego nie posiadł żadnego przekazu jak niezapisana stronica niekompletnej książki.
Ten głos posiadał w sobie siłę, potęgę oraz nielichą odpowiedź. Wskazówkę mającą w sobie ostrzeżenie zmieszane z groźbą, a w ich tle widniała prawdziwa treść. Fałszywy krewniak, który nie przejął się truchłem, emanował swoistą aurą. Odpychającą, za nic mającą śmierć kobiety. Za nic mającą sumienie. Naznaczającą otaczaną przez nią osobę widmem... znamienia mordercy. Potwora. Prawdziwego?
Skroń Domowira spłodziła kroplę potu, która mozolnie spływała w dół. Zaiste, był w niebezpieczeństwie.
Tedy odrzekła ona - ta, która przybrała rolę nieistniejącej wdowy. Kolejne kłamstwo, omylna historia. Aeris była obecnie cieniem składającym tajemnicze, niezrozumiałe przez Domowira zdania. Zmieszanymi z ponurymi słowami. Kara i śmierć.
Kostur począł wystukiwać dziesiątki szybkich wydźwięków, albowiem ręce niskiego dzierżyciela trzęsły się, schwytane i splątane w klatce niepokoju.
Chcieli odejść, zostawiając świadka w poczuciu zagrożenia. Nie bali się, zakończyli to litościwie dla ślepca i niezdarnej dziewki.
- Nieważne, któże katowski topór w ruch zapędził. Kto okazał się sędzią, a kto więźniem przez prawo silniejszego skazanym - powiedział drżącym głosem jak góry przed burzą. Strach zmieszany z wyrażanymi niezwięźle szaradami jasno ukazującymi moralność mówcy. - Więzień osądu potężniejszych odszedł bez czci. Przy jego obliczu lustro odbijało złe światło, kształtując wizję na fałszywą - kontynuował, nabywając pewności w głosie. Mowa jego była dziwnie przyjemna dla ucha. - Wyście kroczyć będziecie na ścieżce przez was wybranej. Może, ni to podłej, ni to cnotliwiej. Niemniej, będziecie dźwigać zgubę... dla własnego sumienia. - Odwrócił się plecami do dwójki, tym samym prezentując symbol Azutha na plecach. 
- Niemniej podążę drogą przez lód wiodącą - dokończywszy szeptem, ruszył bez jakiegokolwiek zwątpienia w mrok. Szybkim ruchem pochłonął swój czerep w złotym kapturze. Zatopił się w głębinach ciemności nocy. Stukał laską miarowo, dźwięk szybko się oddalał.
Postanowił zbadać sprawę, lecz pierw wiedział, iże musiał opuścić miasto. Musiał odejść, by odkryć prawdę...
Powrót do góry Go down
Aeris
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 30/07/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeWto 17 Wrz 2013, 21:13

Zamknęła powieki mając nadzieje, że choć na chwilę rzeczywistość zniknie, pojawi się coś innego, lepszego. Obłudne marzenie zobaczenia świata jakim nie jest, wyczekiwanie na coś co nigdy nie nadejdzie. Jedna wielka pomyłka, rzekło by wiele osób, wręcz wyśmiało kobietę. Może uciekać, ale i tak życie pewnego dnia odbierze co do niego należy. Ślepiec miał na pewien sposób rację, fatum nie pozwoli zapomnieć, a istniejemy do póki ktoś nas pamięta, najgorszą rzeczą iście było zapamiętanie jej takiej.
- Mądrze mówisz, nie my sądzić się będziemy jednak, ktoś założył sznur, ktoś pociągnął nieumyślnie za dźwignię – powiedziała jakby dopiero teraz zaczynała rozumieć co się stało. Ten kto urok rzucił, pierwszy wyrok wydał, łańcuch zapoczątkował oczekując na jego koniec. Na losu ironię, szlachetność zamieniła się w obłudę, chęć pomocy komuś, kto tej pomocy wydawał się potrzebować, w tragedię. W taki oto sposób honor poszedł w ślad za nieszczęściem, a ktoś dostał wybór, taki co nikt nigdy nie powinien dokonywać. Ta osobą był jej towarzysz, najgorsza możliwa rolą jest decydować. Elfka westchnęła cicho i zacisnęła swoje dłonie na materiale sukni. Paznokcie wbijała w materiał, prawie tak mocno jak tylko potrafiła. To był tylko początek. Momentalnie skurczyła się w sobie, poczuła się strasznie bezsilna i krucha, jakby nagle cały świat mógł zawalić się jej na głowę. Przecież Czarodziej nie musiał zabijać staruszki, to elfka mogła właśnie nie żyć, kto zginął było jego wyborem, do którego go zmusiła. Przecież on nie chciał iść za to nieszczęsne mauzoleum. To wrodzona ciekawość Aeris zapędziła ich do tego momentu w jakim się znaleźli. Elfka pokręciła wolno głową, jakby chcąc odrzucić od siebie złe myśli. Przecież nie zawróci czasu, dobrze o tym wiedziała. Nie odwoływała się także do sprawiedliwości, bo ona nie istniała. Ten co w życiu dobrego nie zaznał, a zawsze mądrze czynił mniej mieć będzie od złego, co sumienia  słów nigdy nie posłuchać zdołał.  Aeris odezwała się do ślepca raz ostatni, nim odwróciła się szybko i ruszyła przed siebie.
- Ogarnia mnie dziwne uczucie, że jeszcze kiedyś się spotkamy – na jej twarzy pojawił się pierwszy od dłuższej chwili szczery, choć zbolały uśmiech. – Jeśli tak się stanie, prawda winna stanąć przed tobą. – teraz to jej własne sumienie figla płatało. Zwróciła się do Ateo, lekko unosząc głowę i postępując kilka kroków na przód.
- Ruszajmy więc – rzekła krótko i lekkim elfim krokiem oddaliła się w mrok, tak jak chciał Ateo. W myślach modliła się do swojej bogini, jak tylko mogła przymykała oczy. Okazało się, że czasami ciemność pokazuje więcej od światła.
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeCzw 19 Wrz 2013, 15:59

Nieznajomi odeszli  z cmentarza, Evelyn mogła już jedynie odprowadzić wzrokiem plecy dziewki, którą ocaliła - Miasto Pieniądza nie zna wdzięczności.  Ostała ze ślepcem i zwłokami starszej kobiety... na szczęście, cmentarz po zmroku był odludnym miejscem, za wyjątkiem nielicznych patroli straży miejskiej - tych jednak również nie było widać... co winno wydawać się przynajmniej dziwne. Strażnicy miejscy Athkatli, prawda, zaniedbywali obowiązki i często odwracali wzrok wtedy, kiedy nie powinni, lecz ich patrole, mimo to, odbywały się regularnie. Ślepiec, stukając laską, także jął oddalać się od miejsca zbrodni. Odszedł zza mauzoleum ku głównej ścieżce prowadzącej do wyjścia z ogrodu cmentarnego, w przeciwną stronę, niż Ateo i Aeris. Laska stukała przy każdym kolejnym kroku... lecz nagle ucichła nieoczekiwanie. Znajdując się przy porzuconych zwłokach, Evelyn poczuła, jak potworna cisza zaczyna wwiercać się w jej uszy boleśnie niczym ostrze rzeźnickiego noża.
Pośrodku ścieżki ktoś wyraźnie zagrodził Domowirowi drogę. Laska natrafiła na coś niedużego, niskiego, mięsistego - doskonale poznał, że była to stopa. Stopa kogoś, kto najwidoczniej stal tuż przed nim... i wbrew reakcji, z jaką ślepiec spotykał się najczęściej, ów nieznajomy nie tylko się nie usunął, ale nawet nie drgnął - nie zaskoczyło go więc tknięcie kija. Musiał widzieć nadchodzącego Domowira już wcześniej.
Ślepiec nie czuł jednak ciepła bijącego od żywego człowieka, nie słyszał oddechu pośrodku opustoszałego ogrodu cmentarnego, ani nie wyczuwał obecności żadnego bytu; mimo gruntu rozpościerającego się przed nim, mógł poczuć się jak stojący nad przepaścią - jak stojący przed nicością i pustką. Chłodne, nocne powietrzne podwiewało poły płaszcza Domowira delikatnymi muśnięciami wiatru, a blask księżyca oraz płomienie pochodni tańczące na ścianach grobowców rozświetlały mu drogę - ale dla niego pozostała zatopiona w nieprzeniknionej ciemności...
Powrót do góry Go down
Domowir
(2) Koboldzia Laga

Doświadczenie : 20

Liczba postów : 18
Data dołączenia : 20/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeSob 21 Wrz 2013, 20:09

Odchodził z miejsca zbrodni niczym widz po zakończonym przedstawieniu, po którym scenę zasłaniała wielgaśna kurtyna. Fałsz okrywał ciało, a Domowir zamierzał wejrzeć w prawdę. W nurt minionego żywota. Raz jeszcze miał wypłynąć na wody czasu, by wyłowić szukaną przeszłość. Fragmenty układanki, po scaleniu ukazujące historię. Historię umarłej. Zwykły kawałek materiału mógłby być w rękach niewidomego niezwykłym kluczem.
Przemierzał w ciemności, oswajając swe zmysły z ciężką aurą cmentarzyska. Dźwięk uderzeń czubka kostura roznosił się po okolicy, dobijał się od posągów i nagrobków. Niósł wieść o wędrówce czarodzieja. Drodze kończącej się przy koszarach, strażnicy miasta winni wiedzieć o zbrodni. Mimo nieznajomości Miasta Pieniądza, Domowir musiał w końcu natrafić na patrol. Ktoś musiał go zaczepić, przecie spacery w środku nocy były co najmniej niestosowne. W królestwie mrocznej pani budziła się do życia... zła przygoda. Ciemności mogły sprowadzić na nieuważnych zgubę, nawet dla kogoś, kto od zawsze kroczył w mroku.
Niespodziewanie, laska uderzyła o stopę. Szarooki zatrzymał się, zawieszając swe nieobecne spojrzenie na nogach nieznajomego. Wyostrzone zmysły wyczuwały jeno pustkowia. Zupełną pustkę dla głodnych doznań zmysłów, uważnej percepcji interpretującej realia w wizji pozbawionej światła. Najdrobniejszego.
Zimny wiatr fałdował szatę maga. Powietrze dotykało lico mężczyzny, wnikając przez złoty kaptur. Domowir wyczuł w sobie narastające napięcie, albowiem przebywał w pobliżu istnej emanacji, za którą stała sama nicość. Istniała, i nic więcej. Nawet drzewa kreowały swą aurę, lecz ona... jedynie egzystowała jak kamień. Jakby była... martwa.
Domowir, dźwigając niepewność w swym sercu, przemówił drżącym głosem.
- Czymże jesteś, płatku nocy? Kwiatem nierodzącym wonności, płomieniem nieparzącym, wilkiem niewyjącym? Jesteś. - Rzekłszy, zacisnął mocno dłonie na swej podporze. Nie wiedział czego mógłby spodziewać się po tym bycie.
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimeSro 25 Wrz 2013, 23:29

Początkowo Domowir nie doczekał się odpowiedzi, a poczucie niepokoju tylko wzrastało; od dawna nie czuł się tak niewidzący, jak teraz. Ktoś tuż obok niego stał, znajdował się o krok, może bliżej, a mimo to ślepiec czuł, jakby przed nim zionęła wyłącznie nieskończona pustka, mrok - najczarniejszy z czarnych. Mogło się zdawać, że nawet powietrze wokół tej istoty pachniało inaczej. Nie był to jednak swąd śmierci, a mocnego piżma; kobiecych perfum najpierwszej jakości.
Domowir poczuł dotyk; nieznajomy - czy raczej nieznajoma - delikatnie położyła rękę na jego dłoni trzymającej laskę i choć dłoń zdawać się musiała miękką, delikatną, to bynajmniej nie był to dotyk przyjemny. Był to dotyk lodu, dotyk zimy, dobrze przez Domowira znanej - czy ciało żyjącej istoty może być tak zimne? Domowir znał przecież zimno... Znał lód... i wiedział, co lód przynosi.
Ciszę wokół nie mąciło nic, ni Evelyn wciąż skryta za mauzoleum, ni patrol strażników miejskich, który niechybnie winien przejść w końcu przez cmentarz. Nawet świerszcze ucichły, kryjąc się w źdźbłach traw przed oddechem śmierci. Ciszę przerwał dopiero głos istoty, melodyjny i kobiecy, kuszący, a jednocześnie pusty i głuchy, jakby odbity od dna studni; jakby dochodził z zaświatów.
- Ślepiec. - Głos zawiesił się w powietrzu na moment, wibrując przy uchu jak irytujący dzwonek. - Nie jestem płatkiem nocy, jestem nocy kwiatem. Długo kazałeś na siebie czekać, Zakapturzony, a ja nie mam tyle czasu. Prześlesz wiadomość swoim braciom - ostatnie słowa wypowiedziane zostały twardo i stanowczo; były rozkazem od kogoś, kto bez wątpienia przywykł je wydawać.
Powrót do góry Go down
Domowir
(2) Koboldzia Laga

Doświadczenie : 20

Liczba postów : 18
Data dołączenia : 20/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitimePon 30 Wrz 2013, 18:49

Nicość rozpościerała się przed nim, a on - Domowir - jeno wzmacniał swój uścisk na lasce jakby od dzierżenia jej zależałoby życie. Czarodziej jeszcze nigdy nie odczuwał niemal ostatecznej przepaści, szczeliny pochłaniającej jak głodne monstrum bodźców niesionych przez świat. Niewidomemu wydawało się, iże stoi krok przed granicą z ostatecznością, za którą rządziła czystka - esencja zaprzeczająca egzystencji. Mimo to, nawet ten niewyobrażalnie potężny mrok był wypełniony kontrastującą mu wonnością. Piżmem, niezwykle intensywnym, drażniącym czuły węch Domowira. Czyżby ta nieniosąca niczego istota okrywała się opoką zmysłowości? Płaszczem kuszącym, zakrywającym niekończącą się zapaść w odmęty pustki.
Mimo tego logika nasuwała fakt. Prawdę, której negacja byłaby czystym przejawem głupoty. Byt był związany z tym światem, albowiem stosowane przezeń perfumy pochodziły z najwyższych półek. Pobudzony strachem, ścisły umysł pracował dalej, wyławiając kolejne - prawdopodobne wskazówki. To istnienie musiało dźwigać ogromną dumę, która mogłaby już łechtać plugawą pychę. Obiekt roztaczający wokół siebie atmosferę mroku najwyraźniej cenił swoją materialną powłokę. Ciało...
Ciepła ręka Domowira została ujęta przez mrożące doznanie. Delikatna, pulsująca najchłodniejszą emanacją, jaką dotąd magowi przyszło poznawać. Nawet kapłanki Mroźnej Pani wydawały się maluczkimi ogniskami przy tym, co właśnie odważyło się złapać ślepca. Domowir czuł, jak ciepło poddawało się nieznanej sile dorównywającej samej zimie.
W końcu potwierdziły się obawy wróża. Gdy ciężka cisza pozwoliła wkroczyć kakofonii zrodzonej przez usta, a mowa ta mieszała uczucie pożądania i werbalną wizję cielesnej przyjemności ze swoistą pustką, głębokim "niczym", Domowir zamarł. Przybyła do niego kobieta, a raczej jej wstrętna podróbka. Kobieta - symbol życia, namiętności i narodzin - nie mogła wydalać z siebie źródła mroku. Echa upadłej przeszłości i zamierzchłego świadectwa trwania. Oto była - bestia.
Dreszcz gnębił plecy, niepokój przyśpieszał bicie serca, lecz czarodziejski rozum przyswajał nową informację. Istota w dziewczęcej skorupie nazwała Domowira Zakapturzonym, więc istniała nadzieja przetrwania w tej niebezpiecznej przygodzie. Zapewne sposób bycia, aparycja mężczyzny była podobna do członków organizacji tępiącej magię w Mieście Pieniądza. Ślepiec musiał wysilić się, by otoczyć się iluzją mogącą zmienić bieg opowieści. Zaiste, cmentarz był istnym teatrem tragedii i fałszu.
- Nocny kwiecie, kuszący i tajemniczy jesteś - zaczął niepewnym głosem, zdenerwowanym, ale zdolnym utrzymać płynny ton. - Jednakże piękno twe rozbija mą opaczność, wysysa ogień. - Przemówiwszy to, mag spróbował powoli cofnąć rękę wraz z kosturem, by uwolnić się od dłoni rozmówczyni.
- Czegoś Nocny Kwiat pragnie wiatrem pognać, ustami wyszyć? Jakie wichry mam wpuścić do mego braterstwa? - zapytał się poważnym głosem, jakoby świadomym powagi sytuacji.
Głowa "Zakapturzonego" uniosła się, a nieobecne oczy beznamiętnie zawiesiły się tam, gdzie prawdopodobnie istniało lico nieznajomej. Kolejna podpowiedź została ujawniona mogąca zaszufladkować istotę mroku - mówiła rządnym głosem. Musiała niejednokrotnie swymi słowami sterować jak marionetkami innymi, a ślepiec właśnie przekształcił się w ową marionetkę.
Musiał.
Powrót do góry Go down


Plac cmentarny - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Plac cmentarny   Plac cmentarny - Page 2 I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 

Plac cmentarny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Cienie Amn :: Athkatla - Miasto Monety :: Dzielnica światynna :: Aleja cmentarna-