Gospoda pod Krzywym Żurawiem nie ma przeznaczonego dla gości wychodka -ma za to północno-zachodni mur, odgrodzony od ulicy ścianą szopy i zamykający w ten sposób niewielkie a zagracone podwórze. Jest tu sąg opałowego drewna, zbieranego już chyba przez dziada gospodarza, i porośniętego grzybem. Jest studnia o wpół zawalonej cembrowinie, niebosiężna sterta wszelkiego śmiecia oraz psia buda, zamieszkała przez jednookiego, kudłatego brytana. Najważniejszy jest jednak mur, wabiący klientów gospody oraz przechodniów, którzy, poczuwszy zew natury, zmuszeni zostali ulżyć pęcherzowi. Zdarzył się chyba wśród nich również jakiś uczony, bowiem na ścianie stoi, wypisana węglem, krzywo lecz poprawnie we wspólnej mowie, wcale dowcipna fraza: "Tu się szczania nie zabrania".
Kto jednak potrafi zadawać odpowiednie pytania i słuchać odpowiedzi, ten wie, że prócz przepełnionych piwem pijaków, można tu czasem spotkać dziobatego mężczyznę o cudzoziemskich rysach. Ma on do sprzedania makowy susz, a pono i insze zioła, do palenia w fajce zdatne, a z dalekich krajów przywiezione...