Odór mdłych perfum, wymuszony chichot młodych dziewcząt, jęki zza izb sypialnych – gwar przytłacza tajemne komnaty rozciągające się za zakluczowanymi drzwiami Miedzianego Diademu, na zapleczu, gdzie wykidajła zwykle wpuszczają tylko znanych i zaufanych klientów przybytku, o których wiedzą, że nie stanowią zagrożenia.... i że nie zechcą współgrać ze strażą miejską, która – choć sowicie opłacona – może wszakże zawsze jednak zechcieć rozbić ową plugawą spelunę rozkoszy.
Za komnaty sypialne służą izby o wiele lepiej utrzymane, niż te ogólnodostępne; podłogi nie są tak bardzo brudne, a po ścianach pełzają tylko pojedyncze pluskwy. Pół podpróchniałe, niskie kredensy zapewne miały służyć ozdobie – z efektem zdecydowanie nijakim. Orientalne dywany pochodzące niechybnie z Calimchańskiego przemytu, dodają posmaku luksusu i wprowadzają osobliwy, bardziej kameralny klimat, dopełniany przez miękkie, obite najprawdziwszym jedwabiem poduszki. Zamtuz – jako jedyny w całej olbrzymiej Athkatli – przynosi wszak olbrzymie dochody jego właścicielom.
Pracujące tutaj dziewczęta są starannie wyselekcjonowane spośród zabiedzonych, wygłodniałych dziewcząt slumsów; wobec widma śmierci, każda ścieżka do pozornie lepszego świata wydaje się dobra. Skąpo odziane kuszą pełnymi biodrami zarówno wysokich urzędników, podupadłych na moralności szlachciców oraz rycerzy, którym zapewniona jest wszakże całkowita dyskrecja...