Niewielki placyk odgrodzony ławami od reszty głównej sali, na samym jej końcu, w przyciemnionym kącie, służy pojedynkom toczonym zazwyczaj pomiędzy mocno pijanymi już cnymi mężami stanu, nocującymi w niniejszym przybytku. Czasem jest to forma rozrywki, czasem porachunków, rzadziej - ustawionych zakładów; na mordownię może wejść każdy i każdy może zostać wyzwany. Wskazane jest uprzednie ustalenie arbitra, oberżysta Bernard bowiem, pilnując porządku, nigdy nie pozwala, aby stający w szranki korzystali z prawdziwej broni... ani magii. Wykidajła Miedzianego Diademu gotowi są zawsze interweniować, kiedy bójka przeradza się w coś poważniejszego; karczma nie może wszak być powodem problemów w mieście.
Posadzka placyku lśni mocą karmazynowych kałuż; obryzgane krwią ściany budzą obrzydzenie. Bystre oko dopatrzy się w ciemni nawet kilku leżących tam wybitych zębów...