IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Moczary

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Moczary   Moczary I_icon_minitimePią 15 Mar 2013, 02:22

Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeWto 06 Sie 2013, 01:00

Uśmiechnęła się do niego łagodnie. Bez wątpienia się z nim zgadzała w tej kwestii; na świecie nie dało się znaleźć bardziej plugawej istoty od mrocznego elfa - każdy długouch by mu to powiedział. Całe szczęście, w życiu nie widziała ani jednego. I widzieć nie miała zamiaru. Wpatrywała się w niego, kiedy wypowiadał kolejne słowa, wpatrywała badawczo. Gdy mówił o Arisie, a także wtedy, kiedy opowiadał, ile wiedział o niej samej. Zdawało się, że na jej delikatnym licu zagościł cień ulgi. Opuściła powieki, nie patrząc mu w oczy, ostrożnie wciąż idąc przed się.
- Gorsza? - zapytała, unosząc lekko kąciki ust. - Nie ma w handlu nikogo lepszego od zgorzkniałego krasnoluda, dobry panie. Czasy są trudne, a jeść trzeba. I na chleb też mieć trzeba. Mam na stanie kilka kobiecych specyfików, których spożycie mogłoby wywołać kalectwo, lecz nie w takim celu je ważę, ja czynię to dla piękna. Ja... Tak, to prawda, szukam ostrza do najęcia... - Wciąż nań nie patrzyła.  - Jeśli tylko gotów jesteś walczyć za honor - dodała zgorzkniale. - Nie mam teraz złota, dobry panie. Potrzebne są mi usługi, za które nie jestem w stanie zapłacić. Chętnie zapamiętam twoje imię i usłyszę cenę, jaką sobie zażyczysz, lecz pomówmy o tym dopiero wówczas, gdy dotrzemy bezpiecznie do wioski. Tutaj... lepiej skoncentrować się na czymś innym.
Zatrzymała się, mrużąc oczy. Dokładnie obserwowała ruchy półorka, kiedy ten rozprawiał się z pijawką, dokładnie i badawczo, z dezaprobatą kręcąc przy tym głową.
- To ich dom - rzekła chłodno. - Zabijasz je w ich własnym gnieździe. Ty tu jesteś intruzem, nie one. - Na tym jednak skończyła, wiedząc, że półork nie był istotą, którą miała zamiar drażnić pośrodku ponurych moczar. - Boso łatwiej jest wyczuć grunt, sam spróbuj. Nie zapadniesz się, ani nie zniszczysz butów. Tak łatwiej. To nie miasto. - Przygryzła usta, spoglądając w dal. Nie planowała spędzić tutaj tak dużo czasu, łudziła się, że jeszcze przed zmrokiem będzie z powrotem w Umar. Choć, może nocą prędzej wypełzną na ląd inne mary? Głos... Głos! GŁOS! Na Sylvanusa, głos człowieka! Przerażone oczy elfki w popłochu zwróciły się ku półorkowi, usta wtem zamilkły, ciało zamarło! Jej pierwszym odruchem było skierowanie spojrzenia na mętną wodę przed sobą, wypatrując plam ciepła, jakie była w stanie dostrzec po zmroku. Nachyliła się nad wodą, przysunęła ku najbliższemu drzewu, pragnąc choć częściowi się za nim skryć - powoli i ostrożnie, mocno trzymając kraniec szaty, by nie wywołać chlupotu -  i zaczęła nasłuchiwać. Wytężała wszystkie zmysły, tak wzroku, tak słuchu, jak i powonienia. Obserwowała, czy blask się zbliża w ich stronę, czy oddala. Drżący palec przytknęła do ust, nieomal błagając tym sposobem półorka, by nie hałasował...
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSro 07 Sie 2013, 15:02

Półork posłuchać nie zamierzał. A może przeciwnie? Ciężko było stwierdzić, co działo się pod jego ciężkim, rogatym hełmem. W każdym razie, nagle narobił chlupotu -może wzdrygnął się, zaatakowany przez kolejną pijawkę; może stanął na czym śliskim, a grunt uciekł mu spod nóg; może wreszcie jakowyś inny mieszkaniec bagna, wielki wąż czy ryba, znienacka podcięła mu nogę. Szarpnął się gwałtownie, gdy grząski grunt pochwycił jego stopę -to jednak spowodowało tylko, że zapadł się głębiej. Wyciągnął ręce w górę -lecz żadna gałąź nie znalazła się w ich zasięgu. Jakiż z resztą konar, jakież drzewo utrzymałoby ciężar zwalistego humanoida, zakutego w stal?
Brudna woda sięgnęła mu pasa; zdał się teraz niższy niż towarzysząca mu elfka, choć przecież znacznie przewyższał ją wzrostem. Ryknął żałośnie, wzywając pomocy -ale jakżesz Maliorien mogła go wydobyć z uścisku mokradła? Czyż była wstanie wyrwać go przemocą? Z pewnością nie. Wszelkie próby mogłyby tylko narazić ją na podzielenie losu przygodnie spotkanego wędrowca.
Ten zaś nie dawał za wygraną -miast uspokoić się i znieruchomieć, rwał, miotał i szarpał, siłując się z przemożną potęgą moczarów. Wreszcie rzucił się przed siebie, chcąc sięgnąć twardszego gruntu -ciężka zbroica pociągnęła go jednak w dół. Runął w wodę.
Bajoro zmieniło się przez chwilę w kipiel, jakoby woda weń jęła wrzeć. Nie było jej wiele; może dwa, może trzy łokcie -stal zbroi ciążyła jednak ku dnu, ciągnęła w dół, nie pozwalała Argroborowi zaczerpnąć tak potrzebnego tchu. Chwilę jeszcze szarpał się, młócił w koło rękami. Potem już tylko jedną, bo druga, którą próbował zaprzeć się o dno, również zasmakowała bagnu. Wreszcie brudna woda wdarła się do płuc wojownika; kaskada powietrznych bombli wyrwała się zeń na powierzchnię. Ostatecznie -ledwie kilka chwil później -znieruchomiał, utopiony w błocie, niby tygodniowe kocię w beczce. Nie mogła go przed tym ocalić ni brygantyna, ni kolczuga, ni rogaty hełm. Mogły za to nauki elfki -na rozważenie ich było już jednak za późno.
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePią 09 Sie 2013, 03:06

Elfka w mig obejrzała się na Agrobora - co się działo? Ciszej! Ciszej, draniu! Cicho bądź! CICHO!!!  Szeroko otworzyła usta, w jednej chwili całkiem nieruchomiejąc. Coś ciągnęło go w dół! Może mu coś rzucić - ale co! Pomóc mu - ale jak! Chwycić go - ale za co! Maliorien mogła tylko patrzeć, jak się mota, rozdrażniajac tylko rozstępujące się pod nim błoto. Uspokój się, wrzeszczała w myślach, nie wypowiadając na głos ani jednego słowa - tylko kryjąc się gęściej w zaroślach, na wypadek, gdyby jednak ciągnęła go w dół jakowaś niewidzialna dla niej paszcza potwora, albo gdyby usłyszały go dzierżące pochodnie istoty. Jej serce biło mocno i szybko, nie pamiętała, kiedy ostatnio bała się tak bardzo.
- Głupiec - jęknęła żałośnie, nagle boleśnie zdając sobie sprawę z tego, że wyciągnęła bestię na manowce, pozostawając na nich sama sobie. - I po cóż ci było miażdżyć tę pijawkę? - odgrażała się topielcowi z wyraźny wyrzutem. Cóż teraz uczyni bez swego obrońcy? Jak daleko zajdzie? Gdyby tylko wiedziała, że tak się to skończy... Teraz jednak było już za późno na odwrót. Jeszcze nim ostatnia część półorka zniknęła w wodzie, Maliorien już rozglądała się w okół, dumając nad kierunkiem, który winna teraz obrać. W oddali widziała ogień - może i oto jej szansa? Jeśli to ludzie, może się nawet okaże, że nawet na rękę jej będzie zniknięcie białego orka? Nie. To niemożliwe, głupia. Wieśniacy z Umar tak daleko od wioski? To musiał być ktoś inny... Jacyś ludzie na pewno, skoro nocą palili ogień. Na szczęście, jej nie trzeba było pochodni i miała nad nimi nocą pewną przewagę...
Ostrożnie poprawiła przewieszone przez ramię skórzane trzewiki, mocniej ścisnęła materiał białej szaty. Następnie powoli, z zachowaniem ostrożności i tak cicho, jak tylko potrafiła, cofnęła się ku miejscu, w którym zniknął Agrobor. Zatrzymała się w odeń w bezpiecznej odległości, uważnie obserwując wodę... odczekała moment, stojąc tak bez ruchu; dość długo, by upewnić się, że wrzenie na zawsze ustało, a na powierzchnię nie wydobywa się oddech półorka. Potem cichutko dziabnęła tam kijem. Delikatnie, lekko. Gdyby poczuła ciągniecie, zaraz zabrałaby kij, w ostateczności  - puściła. Gdyby zaś trafiła na co twardego... może zostały na górze jakoweś sakwy półorka? Jemu przecież i tak nie będą już potrzebne. Płochliwie zerkała przy tym na stronę, z której uprzednio bił ogień, płochliwie nasłuchiwała inszych odgłosów. Echo dziwacznego krzyku złowieszczym wspomnieniem rozbrzmiewało w jej skroniach, nakazując zachować czujność. Pochyliła się przy tym głęboko, by pozostać mniej widoczną w zaroślach.
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSob 10 Sie 2013, 16:37

Maliorien kilkakroć dźgnęła kijem miejsce, gdzie przed kilkoma uderzeniami serca błota pochłonęły niefortunnego półorka. Wbrew jej nadziejom okazało się, że bagno nie ma zamiaru oddać ni okruszyny ze swego łupu; ani sakwy, ani kiesy, ani niczego. Być może, za kilka dni, jakowyś członek topielca wypłynie spuchnięty na powierzchnię. Może po kilku tygodniach czy miesiącach, ktoś trafi stopą na pordzewiały miecz lub hełm. Na razie jednak można było rzec z całą stanowczością, że Argrobor zniknął bez śladu.
Krzyk powtórzył się. Teraz była już pewna -ktoś, oddalony może o dwa stajania od niej, głośno nawoływał pomocy. Iskierka odległej pochodni przesówała się śród zarośli, to nieznacznie zbliżając się do elfki, to znów odeń oddalając.
-Pomocy! -znów ozwał się głos, brzmiący dziwacznie, dobiegający ni to zza sąsiedniego drzewa, ni to z zaświatów...
-Zamilcz... -odparł mu drugi, cichszy lecz też wyraźny -Zamilcz głupcze, bestia jest blisko!
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePon 12 Sie 2013, 15:32

Elfka westchnęła, żadnego z niego pożytku. Nawet po śmierci. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz... Ze zrezygnowaniem szturchnęła to miejsce jeszcze dwa razy, delikatnie i lekko, wciąż dochowując ostrożności, choć w głębi serca wiedziała, że to już jej nijak nie pomoże. Odpuściła więc, ostrożnie wycofując się ku zaroślom, gdy posłyszała odległe głosy. Wzywali pomocy, myślała Maliorien, nie mogli być więc kimś, kogo miałaby się obawiać. Zbiry nie wołają o ratunek - ale krzyk taki wywołują. Drugi głos zaś zaznaczył jasno: doszła tam, gdzie pragnęła. Szkoda, że bez orka...
Stali więc po tej samej stronie barykady - przynajmniej w tym momencie i przynajmniej tak szacowała elfka. Maliorien jednak nie wiedziała, jaką broń przy sobie mieli owi podróżni - a nie chciała, by przeszyła ją strzała wystrzelona znikąd, kiedy jakoweś wiejskie młokosy pomylą ją z bagienną gadziną. Do tego wszystkiego gdzieś kręcić się musiała potwora - mogła być już przy niej. Malioirien ostrożnie przybliżyła się do pierwszego lepszego drzewa, przywierając do pnia plecami. Niewiele się nad tym zastanawiając, położyła bosą stopę na najniższej gałęzi, wpierw uważnie sprawdzając jej stabilność. I zaczęła wspinać się ponad konar, dumna z wrzącej w jej żyłach elfiej krwi, ze zwinności, jaką wyssała z mlekiem matki. Poruszała się ostrożnie, lekko, pragnąc przykucnąć na grubej i solidnej gałęzi, niezbyt wysoko - nie miała dość dużo czasu, aby w nich wybrzydzać... Teraz przyjdzie pora na czary-mary...
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSro 14 Sie 2013, 10:41

Wdrapała się na drzewo szybko i sprawnie, bez większego problemu. Była wszak elfką! Na jej nagłe najście nie zwrócił nawet uwagi wąż, wijący się wśród konarów, ani też, również drapiąca się po pniu, bagienna żaba.
Z kolei blask pochodni, i towarzyszące mu, ludzkie głosy, lubo zbliżywszy się początkowo, teraz jęły się oddalać. Niechybnie, zagubieni ludzie nie znali bagien, ani nie potrafili po nich chodzić, utrzymując przy tym stały kierunek.
Jedno było jednak pewne -Maliorien stanęła przed wyborem. Mogła machnąć ręką na niefortunnych włóczęgów i iść swoją drogą, albo też ruszyć ich śladem -dogoniłaby ich zapewne bez problemu. Musiała jednak ruszyć się z miejsca, dalsze oczekiwanie musiało zakończyć się ostatecznym zgubieniem nieznajomych.
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeCzw 15 Sie 2013, 21:17

Z niepokojem nasłuchiwała odgłosów, z niepokojem też dostrzegła, że głosy zaczynały coraz bardziej się oddalać - niech to szlag! Sądziła, że szli w jej kierunku i już, już sobie cały plan obmyśliła... Westchnęła, zerkając na wijącego się nieopodal węża, niby na mędrca, jakby to z jego ślepi zamiarowała odczytać wskazówkę. Nie miała jednak na to czasu, ani na rozmyślania, ani na rozmowy z wężami. Mogłaby krzyknąć - jak na zagubioną niewiastę przystało, ale wtedy niechybnie zwróciłaby na siebie uwagę nie tylko owych wędrowców - o których wcale nie miała pewności, czy zagubionej niewieście wyruszą na ratunek. Machnęła więc ręką, najwidoczniej rezygnując z czarów i  - tą samą drogą, którą wdrapała się na drzewo - zapragnęła z niego zejść, trzymając się z dala od bagiennych stworzeń. Wiedziała, że pośród nich winna się poruszać spokojnie, nie drażnić ich, ani nie niepokoić  - wtedy i one nie będą niepokoić jej. Aż pokręciła głową ze zrezygnowaniem, przypominając sobie brutalnie gniecione pijawki... Brodą przytrzymała trzewiki przewieszone przez ramię, by nie wpadły w mulistą wodę, kij pierwszy spuściła, kładąc go delikatnie na dole. Potem zsunęła się i ona.
Nasłuchując uważnie, rozglądając się na boki i przed siebie, zwłaszcza pod nogi, na mulistą, mętną wodę, trzymając w jednej ręce kij tak, by nie rozchlapywał wody, w drugiej białą szatę tak, by nie brodziła, pragnąc przy tym pozostać w ukryciu, ruszyła za zagubionymi podróżnymi na tyle powoli, na ile pozwalał jej pędzący czas.
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePią 16 Sie 2013, 15:00

Wśród ogarniętych mrokiem błot i mokradeł, minuty łacno zmieniają się w godziny, a godziny w minuty. Maliorien nie miała pojęcia, jak długo tropi nieznajomych. Wśród gęstwy nie dało sie spojżeć w gwiazdy, jak więc miała określić porę nocy? Może śledziła ich połowę godziny, a może cztery.
Zadanie nie było przy tym tak prostym, jak się z początku zdało. Niefortunni wędrowcy, zrazu błądzący bez celu i krążący w kółko, jęli nagle podążać znacznie spieszniej. Gdy tylko elfce zdało się, że zaraz znajdzie się odeń w odległości umożliwiającej bezpieczną obserwację, oni oddalali się niespodziewanie, a płomień ich pochodni niemal ginął wśród zarośli. Kilka razy myślała już, że ich zgubiła, ale zawsze odnajdywali się na powrót, odrobinę dalej i z odrobinę innej strony.
Maliorien zdała sobie nagle sprawę, że nie wie, gdzie się właściwie znajduje -jasnym było dlań tylko, że tamci dwaj prą uparcie wgłąb bagien, jak najdalej od jakiejkolwiek cywilizacji, czy choćby bezpieczniejszych, suchszych terenów...
Powrót do góry Go down
Artemus
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 26

Liczba postów : 69
Data dołączenia : 10/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePon 19 Sie 2013, 00:33

Moczary Kabq

Zwyczajne odgłosy bagien – jakieś tam chlupotanie, tutaj żaby, tam ropuchy, ptasi śpiew, szum wiatru – przerwał odgłos na tyle głośny i niecodzienny, że na moment leśne życie zamarło. Nagle, rzekłby, bez żadnego powodu rozległ się wwiercający się w uszy zgrzyt, stopniowo cichnący i przechodzący w znośniejszy szum, ciężki do skojarzenia z czymkolwiek naturalnym.
Gdzieś w mroku, pomiędzy drzewami, dało się dostrzec mały, niebieski punkt, stopniowo zwiększający swoją wielkość, aż osiągnął wymiary około dwóch na pół metra. Jego powierzchnia przywodziła na myśl wodny wir – miał kolor morskiej wody, gdzieniegdzie też dało się dostrzec małe drobinki piany. Magiczne przejście, jak się okazało, opuścił mężczyzna niewyróżniający się zbytnio wyglądem. Miał na sobie skórzany kaftan, przy jego pasie tkwił miecz, a przez ramię przewieszała sakwa. W bardziej typowych okolicznościach taki człowiek nie przyciągnąłby uwagi. Gdy tylko opuścił przejście, to poczęło kurczyć się przy akompaniamencie tych samych niemal, zgrzytających odgłosów. Przyjęło rozmiary małego lusterka, potem kamienia, aż w końcu zniknęło zupełnie.
Człowiek nie wyglądał na zachwyconego miejscem, w którym się znalazł, wręcz przeciwnie. Jego twarz wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć; z rozmachem kopnął w stojące obok drzewo, odłupując kilka kawałków kory.
- Ja pierdolę! - wykrzyknął, a jego słowa odbiły się echem. Rozglądał się raz po raz, lecz jedyne, co widział, to bezkresny, wilgotny las. Gęste korony drzew nie dopuszczały światła, więc otoczenie tonęło w półmroku. Spojrzał z przekąsem na ziemię i zauważywszy, że stoi po kostki w wodzie, stanął dalej, na suchym kawałku ziemi.
Powoli jego emocje poczęły opadać; gniew zastąpiła rezygnacja i resztki względnego optymizmu. Nie miał pojęcia, gdzie się znajdował, miał jednak pewne przypuszczenia, gdyż miejsce to wydawało się znajome. Oparł głowę o drzewo, oddając się refleksji, jakże odpowiedniej w jego położeniu; wściekłość odpłynęła, oddając miejsce chłodnemu profesjonalizmowi. Gdy tak myślał nad tym, gdzie mógłby się znajdować, przypomniał sobie w końcu o książce, którą miał przy sobie. Otworzywszy ją, przewertował kilka kartek i odczytał pośpiesznie kilka kolumn tekstu. Ponownie zaklął; uniósł głowę w górę, ręce opadły mu wzdłuż tułowia. Przejście było jednostronne, w dodatku prawdopodobnie było pułapką, wpis nie dawał jasnych informacji. Po raz kolejny wpędził się w ślepaki przez pośpieszne, nieracjonalne działanie. Zapewne po raz ostatni.
Zamknął wolumin i wepchnął go na swoje miejsce, po czym rozejrzał się ponownie. Miał kilka konkluzji, gdzie mogłoby go wyrzucić. Niestety, najbardziej optymistyczna z nich dawała mu minimalne szanse na przeżycie.
Dobył swojej kuszy i poświęcił jej spojrzenie przed wyruszeniem w drogę. Nie myślał już nic – po prostu ruszył przed siebie, omijając kałuże gęstej, mętnej wody. Powoli przyroda zaczynała wybudzać się ze spowodowanego przerażeniem letargu – znów do jego uszu dotarły dźwięki ptasich śpiewów i kumkanie żab. Gdzieś niedaleko zaszumiały liście krzewów, gdy jakaś jaszczurka przemykała w pobliżu.
Przybysz nie zdawał sobie sprawy z obecności ludzi w tej okolicy. Nie wiedział, że najprawdopodobniej słyszeli te dźwięki i wyruszyli, by je sprawdzić. Szedł przed siebie, uważnie lustrując okolicę i trzymając broń w pogotowiu.
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePon 19 Sie 2013, 13:00

Idąc za wędrowcami, nie spostrzegła się nawet, że zgubiła drogę. Nie przejmując tego wcale do wiadomości, truchtała lekko za nimi, raz po razie oglądając się w okół siebie, pragnąc dostrzec znajomą skałę lub korę drzewa - to niemożliwe, żeby się zgubiła! Z pewnością niebawem dostrzeże co znajomego... z pewnością...
Zaczęła powątpiewać w tożsamość wędrowców. Wpierw wzięła ich za zwykłych, lękliwych pachołków z Umar, czy ci jednak oddalaliby się od wioski tak bardzo? Uzbrojeni wyłącznie w drewniane widły, nie zapuściliby się tak głęboko w moczary.  Elfka nie była jednak pewna, czy był to dobry omen, czy zły... większym byli bowiem dla niej ratunkiem, ale i większym zagrożeniem. Wtem z oddali, czy nie z innej strony? Rozległ się krzyk okrutny, wulgarny, aż uszy więdły! Czyżby to... czyżby... Przystanęła, uważnie nasłuchując w obie strony, wypatrując w oddali migającą pochodnię. Czy ruszą za dźwiękiem, czy pójdą dalej? Jej samej serce mocno łopotało, nie wiedziała, na której z dróg napotka przyjaźniejsze towarzystwo. Przekleństwo mogło jednak zwiastować pojawienie się potwory, o której podróżni mówili wcześniej. Niech to wszystko piekielny ogień Otchłani pochłonie... Gdyby nie ten przeklęty półork... Głupia, po cóż ich śledziła! Trzeba ich było wcześniej ksobie zawołać tak, jak planowała! Póki wiedziała, gdzie jest!
Przygryzła w zamyśleniu wargi, dumając nad zwierzyną, którą niechybnie ów przeraźliwy krzyk spłoszył. Stała więc nieruchomo, nie chcąc stać się kolejnym źródłem lęku wobec leśnych stworzeń; uśpione nocą ptaszyny winny się poderwać do lotu! Rozpaczliwie zaczęła rozglądać się za jakimkolwiek ruchem w krzakach, spłoszonym ptasim kwileniem - i ku niemu jęła się skradać, nawołując ptaszyny takim sposobem, ażeby ta ptaszyna nawoływanie to była w stanie pojąć. Chodź do mnie, maleńki, przecież nie zrobię ci krzywdy; trzeba mi tylko twojej pomocy, twoich skrzydeł i twoich oczu... Szeptała słowa zaklęcia, mającego przeobrazić ptaka w swego sługę.
Powrót do góry Go down
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePon 19 Sie 2013, 13:00

The member 'Maliorien' has done the following action : Rzut kością

'Walka / Umiejętność' : 4
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeWto 20 Sie 2013, 12:53

Artemus ruszył poprzez uśpione moczary -choć nie była to wcale droga łatwa. Skoro tylko portal zamknął się i zgasł, mrok uniemożliwił mu wręcz dostrzeżenie grotu bełtu, którym wycelował w ciemność. Omijanie kałuż było nie do zrobienia, tym bardziej, że cała bliższa i dalsza okolica była jedną, wielką kałużą brudnej, mulistej wody, z której gdzieniegdzie wyłaniały się suchsze wysepki, zwykle skupione wokół korzeni co większych drzew.
Maliorien usłyszała plugawy okrzyk -echo nie przyniosło go jednak z oddali. Kimkolwiek był jego autor, musiał być blisko, bardzo blisko, za pasmem kolczastych zarośli, może dwadzieścia kroków dalej -w dzień spostrzegłby ją, niechybnie.
Spłoszone ptaki, a wraz z nimi inni przedstawiciele okolicznej fauny, przy akompaniamencie pisków, wizgów, trzepotów i chlupotów ruszyli zewsząd, we wsze strony. Przez chwile zdało sie, że sprawa jest stracona -po chwili jednak elfka dojrzała parę wpatrzonych w nią oczu. Malutka, bagienna sówka, przysiadła na gałęzi, kilka łokci od niej. Nie poddała się jej woli, ale też nie uciekła, co mogło być uznane za dobry znak.
Z kolei głosy i światło pochodni, tropione przez elfkę, ucichły nagle i zniknęły. Czyżby przerażeni krzykiem wędrowcy cisnęli żagiew w wodę? Czyżby czaili sie gdzieś teraz, w ciemności, z palcami na cynglach kusz, gotowi zwolnić cięciwy na najcichszy nawet szelest?
Powrót do góry Go down
Artemus
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 26

Liczba postów : 69
Data dołączenia : 10/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeWto 20 Sie 2013, 13:51

- Skurlałe bagna – pomyślał, stawiając pierwsze kilka kroków. Niestety, wyglądało na to, że nie uda mu się uniknąć przemoczenia butów i nogawek spodni. Gdzie nie stanął, napotykał pod nogami błotnistą, mętną wodę i grząski, zapadający się grunt. I spowijający wszystko mrok. Bezskutecznie wypatrywał oczy, próbując dostrzec cokolwiek, choćby zarysy sylwetek dalej stojących drzew.
Wyrżnął czołem o stojące przed nim drzewo o wyjątkowo ciemnej korze, zakamuflowane w ciemności. Zaklął ponownie, rozcierając czoło; znów czuł obejmujące go zarzewie gniewu.
Jego wcześniejsza myśl o tym, jak gdyby wyczerpał swój zasób szczęścia widocznie była prawdziwa. Pojawienie się jednostronnym portalem w pieprzonym, leśnym labiryncie trudno było nazwać szczęściem. Tylko dlaczego nie było wzmianki o tym przejściu...? Powinno być oznaczone dużymi literami, ze to jest pierdolona pułapka.
Przegrzebał swoje tobołki, przypomniawszy sobie nagle o czymś, i wydobył z nich pochodnię, po czym rozpalił ją za pomocą krzesiwa. Żagiew zapłonęła, rozświetlając otoczenie i rzucając światło na jego sylwetkę. Najemnik uniósł ją w górę, po czym ruszył w tym samym kierunku, co poprzednio. Szedł uważnie, patrząc pod nogi, obawiając się lotnych piasków.
Wątpił, by było w tym miejscu wielu nocnych drapieżników. Plan Bestii, w którym – jak mu się wydawało – się znajdował, były prawie wyłącznie zwierzęta, teraz, poza paroma wyjątkami, pogrążone w śnie. Teraz należało wyjść z tego lasu, albo jakoś się w nim odnaleźć.
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSro 21 Sie 2013, 12:25

Przymknęła w złości powieki, całe szczęście  - ona pochodni przy sobie nie miała, światła nie potrzebowala, dostrzegając przecież w mrokach, jako elf, ciepło. Domyślała się, że skoro tamci nosili pochodnię, była to przewaga, jaką nad nimi wszystkimi miała. A może to jedna grupa, tylko szerzej rozsiana? Może... Bogowie! Nie! Horda tego skretyniałego półorka, na którego natrafiła? Nie, nie... Na pewno nie. Mimo niewybrednego jężyka, zachowywali się zbyt cicho i było ich zbyt mało.
Znieruchomiała, wpatrując się w zarośla - był niedaleko, ale się nie poruszał, coś go zajmowało. Spode łba jeszcze raz łypnęła na sówkę; może zdąży? Nie miała wyjścia, potrzebowała oczu, które wypatrzą jej właścicieli zgaszonego ognia- mogli stać już niedaleko, mogli w tym momencie napinać cięciwę łuku... Potrząsnęła głową, obcy odwróci od niej uwagę. Była mała, krucha, zachowywała się cicho - jeśli ją w ogóle usłyszeli, na pewno prędzej wzięli za zbłąkane zwierzę, którego nie trzeba się lękać... Na pewno...
Podejdź, maleńka, spróbujmy jeszcze raz, mruknęła w myślach do sówki. Zakasała rękawy, zbliżyła się do drzewa na tyle, na ile mogła, by nie spłoczyć ptaka - nie tylko, by zdobyć jego zaufanie, bardziej właściwie dla osłony przed nieznajomymi. Odezwała się do niej szeptem, najcichszym, jakim mogła, zbliżając doń usta. Przysunęła ku niej kostur, który nosiła, bardzo powoli, nie chcąc wystraszyć zwierzątka. Ramię wyciągała z myślą o jakowejś pliszce, nie dałaby sobie zedrzeć skóry pazurami drapieżnego ptaka -nawet jeśli te pazurki były drobne, a zagrożenie nieduże.
Wciąż nawoływała ptaszka, pragnąc go namówić do sojuszniczej współpracy. Nawoływała tak cicho, jak mogła - całe szczęście, sowy miały słuch o wiele doskonalszy od ludzkiego. I nie mniej doskonałe oczy, zwłaszcza nocą...


Ostatnio zmieniony przez Maliorien dnia Sro 21 Sie 2013, 12:42, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSro 21 Sie 2013, 12:25

The member 'Maliorien' has done the following action : Rzut kością

'Walka / Umiejętność' : 15
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePią 23 Sie 2013, 12:06

Sówka chwilę jeszcze wpatrywała się wielkimi oczyma w elfkę, po czym przefrunęła kilka stóp i przysiadła na wyciągniętym przez nią kosturze. Zdało się, że postanowiła faktycznie iść z dziewczyną na współpracę, choć ciężko było orzec, co działo się w malutkim, ptasim móżdżku.
Artemus ruszył przed siebie, poprzez sięgającą mu niemal do pasa mętną wodę. Światło pochodni -świetnie teraz widocznej dla Maliorien -odsłoniło przed nim otoczenie nieprzyjazne i dzikie. Powykręcane, zwyrodniałe bagienne drzewa pochylały się ku niemu, wyciągając łapy sękatych gałęzi. Cienie tańczyły, dając pozór życia wszystkim okolicznym gęstwom, wszystkim plątaninom korzeni, wszystkim jamom i malutkim wysepkom... W sumie zewsząd mógłby nadlecieć skrytobójczy bełt -gdyby tylko wilki Ziem Bestii używały kusz.
Wojak szedł, szczęściem zachowując ostrożność -bowiem już przy trzecim kroku mokradło łapczywie liznęło jego stopę, chwytając ją w swój błotnisty uścisk.
Powrót do góry Go down
Artemus
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 26

Liczba postów : 69
Data dołączenia : 10/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSob 24 Sie 2013, 12:01

- O, Pani, wpakowałem się w skurloną kabałę... - tak mniej więcej brzmiały myśli najemnika, gdy rozejrzał się wokół, rozpaliwszy pochodnię. Bagno zdawało się nie mieć końca; ze wszystkich stron otoczony był gęstą wodą, zapewne głęboką i wystającymi z niej pokrzywionymi drzewami. Nie było widać żadnych granic. Miał do wyboru – albo stać w miejscu i czekać, nie wiadomo na co, albo ruszyć i spróbować znaleźć drogę. I tak stał już po kolana w wodzie; decyzja była prosta.
Przed ruszeniem naprzód poczynił kilka działań. Sięgnął za siebie i odłożywszy pochodnię na moment na bardziej suchy kawałek ziemi skrócił paski trzymające sakwę z rzeczami na jego ramieniu. Kuszę wsadził na swoje miejsce, mocując ją i pilnując, by przez przypadek nie wystrzeliła. Do tego musiał zadbać, by pochodnia nie stoczyła mu się do wody. Przez chwilę zmagał się z tym wszystkim, ale w końcu, oświetlając sobie drogę, ruszył naprzód.
Dotarło do niego, jak bardzo w tym miejscu jest widoczny i wystawiony na odstrzał. Gdyby to było inne miejsce, niż sądził, mógłby w każdej praktycznie chwili paść ofiarą przyczajonego strzelca. On sam, do połowy w bagnie, nie byłby w stanie zrobić nic. I dlatego też, mimo, zdawałoby się, pewności siebie i swojego celu, niepokój i złe przeczucia nie przestawały go opuszczać.
I faktycznie atak nadszedł, choć z innej strony. Nie zdołał ujść daleko – gdzieś po trzecim kroku poczuł niespodziewaną miękkość i zaczął się zapadać. Zadziwiające, że nie przyszło mu to do głowy. Zaczął kląć na siebie, ale szybko przestał – irytację szybko zastąpił chłodny profesjonalizm. Musiał wyrwać się stąd i zejść na nieco twardszy grunt. Pochodnia trzymana w jednej z rąk będzie stanowić małą przeszkodę, ale nie mógł jej tak po prostu wyrzucić i poruszać się po omacku. Nigdy wcześniej nie odwiedzał mokradeł wyższych planów i nie wiedział, co takiego może się tutaj znajdować. Czy to po prostu miękki grunt, a może nieznane mu stworzenie, zdolne połknąć go w całości?
Kolejna motywacja, by się stąd wyrwać – wcale nie miał zamiaru dowiadywać się, która z opcji jest prawdziwa. Zwrócił się ku najbliższej z „suchych wysepek” - spojrzał w górę, w poszukiwaniu zwisającej się nisko gałęzi, za którą mógłby chwycić wolną ręką i podciągnąć się na tyle, by uwolnić nogę i zejść na bardziej bezpieczny teren. Nie zastanawiał się wiele nad swoim położeniem czy istotą zjawiska, w którym się znalazł, uprzednio poświęciwszy mu zaledwie sekundy. Od razu przystąpił do działania.
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSob 24 Sie 2013, 15:57

Z uśmiechem przyglądała się nadlatującej ku sobie sówce, a gdy przysiadła na kiju, aż przygładziła wolną dłonią piórka jej drobnych skrzydełek. Wiedziała jednak, że nie miała teraz czasu na czułości, tedy nie poświęciła zwierzątku więcej uwagi. Jesteś mi potrzebna... Nim jednak podjęła się jakiegokolwiek ruchu, łypnęła w stronę człowieka, który nosił pochodnię. Ku jej uldze - w istocie, był to człowiek, nie półorok; poniekąd Maliorien odetchnęła z ulgą. Horda Agrobora, jeśli istniała, nie znajdowała się tutaj. Ten ktoś był sam. Trzymał pochodnię, całkowicie odsłaniając się światłem, do tego nie potrafił poruszać się na bagnach  - co łacno dało się poznać po jego kolejnych krokach. Zaczął się osuwać...
Elfka wpierw łypnęła na sówkę, której zamiarowała wystosować prośbę; zostawiła ją jednakże na ten moment i skryła się mocniej za drzewem, obserwując wędrowca. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej nie była jedyną, która na niego patrzyła. Gdzieś tutaj był ktoś jeszcze, ktoś, kogo nie widziała i ktoś, kto do niedawna palił ogień - nie widzi więc w ciemnościach, a płomień łacno przykuwa jego uwagę. Gdyby chciała podejść do tego nieszczęśnika, zbliżyć się... chcąc, nie chcąc, zdradziłaby się także przed nimi. A może wędrowali razem, tylko odłączyli się od siebie? Wszystko było możliwe. To, że spotkała tutaj kogokolwiek, wydawało się jej wystarczającym dziwactwem - a to już prawdopodobnie czwarta istota! Gdyby tylko wcześniej wiedziała, że zostanie sama... Teraz jednak iskierka nadziei zaiskrzyła na nowo. Najpierw należało jednak zgasić tę piekielną pochodnię; człowiek zagubiony w ciemnościach, motający się po omacku, będzie musiał jej wysłuchać.
Rezygnując z poprzedniego planu, pchnęła kij, na którym siedziała sówka, w stronę nieznajomego. Bierz go, usiłowała się porozumieć z ptaszkiem, bardziej poprosić, niż rozkazać. Wiedziała, że sówka nie miała szans uczynić rosłemu mężczyzny wielkiej krzywdy i tego też nie pragnęła; wiedziała jednak, że była w stanie odwrócić jego uwagę na tyle skutecznie, by i on upuścił żagiew w błotnistą wodę...
Powrót do góry Go down
Mistrz gry
Mistrz gry

Doświadczenie : 246

Liczba postów : 282
Data dołączenia : 14/03/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSob 24 Sie 2013, 15:57

The member 'Maliorien' has done the following action : Rzut kością

'Walka / Umiejętność' :
Moczary Qm92
Result :
Moczary Tuh
Powrót do góry Go down
Harfiarka
Mistrz gry

Doświadczenie : 95

Liczba postów : 96
Data dołączenia : 04/04/2013

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeCzw 29 Sie 2013, 02:59

Artemus zachował zimną krew, dzięki czemu nie zapadł się w szamotaninie głębiej pod błoto - zdołał się uchwycić zwisającej nad nim gałęzi i podciągnął się nań, rozchlapując przy tym wodę, hałasu czyniąc niemało - uczynił to bowiem mocno niezgrabnie, nie wypuszczając z ręki pochodni. Miał szczęście, że sama gałąź była giętka i młoda - suchsza niechybnie by się złamała - i że on sam nie zakopał się w piasku nazbyt głęboko.
Ledwie kilka kroków od niego znajdowała się suchsza wyspa; był to wąski, podniesiony grunt pokryty gęstym mchem, zapewne śliski i trudno określić, czy aby stabilny. Moczary zewnętrznego planu roztaczały się w okół niego parszywą, mętną wodą, w której trudno orzec, co mogło się czaić... Piach krok za krokiem zapadał się pod jego stopami, to mocniej, to znów subtelniej, widno szczerze i z oddaniem pragnąc uwięzić go raz jeszcze.
Maliorien zza drzewa nie musiała wytężać wzroku, by to wszystko obserwować. Choć przyzwyczajona do ciemności, sylwetka wędrowca była z daleka bardzo dobrze oświetlona płomieniem pochodni. Jej prośba jednakże zdała się sówce mało przekonującą, ptak załopotał skrzydłami -  głośno, Artemus bez wątpienia usłyszał ów łopot zza pleców, z mrocznych zarośli - mocniej wbijając się pazurkami w drewno kostura elfki i ani myśląc odeń odlatywać. Pchnąwszy kij przed siebie, Maliorien jedynie straciła równowagę i, by ją zachować, uczynić musiała odruchowy krok w przód - szybki, nieostrożny, który takoż wiele uczynił hałasu, woda chlusnęła...
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeCzw 29 Sie 2013, 21:17

Cholera! Elfka ze złością zerknęła na sówkę uparcie trzymającą się kija, niech ją piorun trzaśnie...
Narobiła trochę hałasu, dalsze ukrywanie się nie miało sensu - przybłęda jej ucieknie i znowu zostanie tutaj sama, a nie wiedziała przecież, jak blisko znajdowała się swojego celu. Może jeszcze dzień drogi, a może... a może była już tuż obok. Nie wiedziała, co stało się z ludźmi, za którymi doszła aż tutaj, ale ponieważ nigdzie nie płonął ogień, domyślała się, że nie są daleko i - jeśli nie stoją akurat za nią - patrzą w kierunku oświetlonego wojaka. Maliorien obejrzała się uważnie w okół, dla upewnienia, że nikt nie planuje właśnie wbić jej noża w plecy i, zasunąwszy się głębiej za drzewa, ozwała się szeptem  - dość głośnym, jak szacowała, by usłyszał ją Artemus:
- Zgaś ogień - Przylgnęła bliżej drzewa, powoli poruszając ustami; doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zdradziła swoje położenie nie tylko owemu podróżnemu, ale również dwójce pozostałych. Wiedziała też, że mógł być im kompanem, ale te wątpliwości najprawdopodobniej zdradzi zaraz jego reakcja... Nie bała się odezwać już tak bardzo teraz, kiedy nie trzymał w ręce kuszy. Rozglądnąwszy się jeszcze raz wokół siebie, przygryzłszy dolną wargę, syknęła nieomal ze złością, wciąż półszeptem:
- Oni cię widzą, przybłędo, zgaś ogień, póki nie masz bełta w oku! - I skryła się mocniej, głębiej, szeroko otwartymi oczyma przypatrując się jego reakcji; łudziła się, że udzielona przestroga pozwoli jej zdobyć choć skrawek zaufania mężczyzny. Była szczera, choć wiedziała, że on mógł upatrywać się w niej intrygi - nie co dzień spotyka się wszakże kogokolwiek pośrodku czarnych moczarów... Sama nie miała pojęcia, kim wędrowiec mógł być, jeśli nie kamratem pozostałych. To się jednak zaraz miało okazać...
Powrót do góry Go down
Artemus
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 26

Liczba postów : 69
Data dołączenia : 10/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimePią 30 Sie 2013, 00:07

Uchwycił jednorącz zwisającą się nad nim gałąź i zdołał podciągnąć się na tyle, by uwolnić nogę. Niestety, ciężko było zrobić taką rzecz bezszelestnie; rozległo się głośne chlupotanie, doskonale słyszalne we wszechobecnej ciszy. Dobrze przynajmniej, że nie upuścił przy tym pochodni – nie chciałby znajdować się w tym miejscu bez światła, brnąc na oślep po omacku, licząc wyłącznie na szczęście. Życie nauczyło go, by nie pozostawiać sprawy losowi, jedynie brać się za nią samemu. W takiej sytuacji jednak jeszcze się nie znalazł, a za cholerę nie przychodziło mu do głowy, co mógłby zrobić. Z pewnością są głębsze bajora, a do tego niektóre mogą być „zamieszkane”.
Był w takiej dupie, że nawet jeszcze to do niego nie dotarło. Mogło być gorzej – mógł sobie powiedzieć. W Otchłani już dawno stałby się żarciem dla demonów. Nie było się co łudzić – nie miałby nic do zaoferowania, a w walce szanse byłyby zerowe. Nie zmieniało to faktu, przed jakim został postawiony. Miał przed sobą bezkresne bagna, nie wiedział, gdzie jest ani dokąd się udać. Labirynt.
Zamiast stać, patrzeć w ziemię – choć w tym przypadku trudno ją było tak nazwać – ponownie przystąpił do działania, chcąc stanąć na suchym gruncie. Może udałoby mu się wejść na to drzewo i stamtąd wytyczyć sobie drogę naprzód, czy też spróbować odpocząć. Albo zająć się rzucaniem wymyślnych przekleństw, bo nie było za bardzo nad czym myśleć. Skierował się w stronę suchego, zdawałoby się stabilnego skrawka ziemi. Starał się wykonywać szybkie, małe kroki naprzód, unosząc wysoko kolana, co przypominało bardziej rozgrzewkowy bieg w miejscu. Miało to zapobiec ponownemu zakleszczeniu się, a odległość była na tyle mała, by nie było to męczące.
Dotarłszy w końcu na miejsce, wylazł na ląd i znowu zaczął złorzeczyć, widząc stan swojego ubrania od pasa w dół. Był cały przemoczony; w butach wciąż była mulista woda, chlupocząc przy każdym kroku. Dobrze, że przynajmniej torba się nie zamoczyła, co stwierdził, sprawdzając to od razu.
Nagły, głośny trzepot skrzydeł przestraszył go, mimo iż dźwięk ten nie odstawał specjalnie od tego, co docierało do jego uszu przez cały czas. Wydający je ptak musiał być blisko – tuż za jego plecami. Chwilę później usłyszał pluśnięcie. Odwrócił się od razu, unosząc żagiew i wysuwając ją lekko w przód. Lustrował okolicę swym wzrokiem, chcąc wyłowić cokolwiek odstającego od normy, lecz bez specjalnego zaangażowania; dźwięki te, choć nagłe i donośne, nie były niczym nadzwyczajnym. Zaczął powoli się rozluźniać, zdumiony pobudzeniem swojej wyobraźni. Chciał obrócić się z powrotem i zająć się wytyczaniem dalszej, bezpieczniejszej drogi, gdy usłyszał coś, co z pewnością nie należało do tego miejsca. Coś brzmiącego jak ludzki głos.
Nie zrozumiał słów – o ile faktycznie był to głos, a nie niespodziewany napad urojeń. Nigdy wcześniej nie zdarzały się w takich okolicznościach, i nie w tym stanie... Ponownie wytężył wzrok, a głośny szept, zdawałoby się kobiecy, odezwał się ponownie. „Oni cię widzą” - zrozumiał początek. Nie zrozumiał komunikatu o zgaszeniu ognia, jedynie końcówkę, coś o bełcie w oku. Poczuł, jak powoli zaczynało go ogarniać przerażenie.
Początkowym odruchem było uchwycenie rękojeści broni, szybko jednak dotarło do niego, jak bardzo idiotyczna była ta czynność. Strzelił oczami na lewo i prawo, trzymając pochodnię wysoko i bezskutecznie próbując rozproszyć mrok, gęstniejący parę metrów dalej w głąb lasu.
Psychika zaczynała odmawiać mu posłuszeństwa. Wiedział, dobrze wiedział, że był tutaj sam. Nikt nie mógłby być w tym miejscu. Na samym środku bagnistego wyższego planu. Nie było tutaj niczego zdolnego do mowy. A tym bardziej chcącego go odstrzelić. Ponownie poczuł się bezbronnie – spojrzał na siebie, stojącego pośrodku bagien, bez żadnej osłony, doskonale widocznego wśród gęstwin. Kto jednak chciałby na niego polować? I kim był ten głos?
Wtem kawałek układanki w jego umyśle z niemalże słyszalnym szczękiem zaskoczył na miejsce. Czerwona Śmierć. To nie mógł być nikt inny – przybyli tu za nim, wyśledzili go i teraz byli tam, poza zasięgiem światła, gotowi pozbawić go życia. Poczuł serce podchodzące mu do gardła.
A więc był już martwy. Chciał coś powiedzieć, odpowiedzieć na ten ostrzegawczy głos umysłu, jednak nie zdołał. Rozdarty i sparaliżowany z przerażenia, z jednej strony był pewien, że był tutaj sam. Musiał być. A to wszystko to tylko wytwór zmęczonego, poirytowanego umysłu, albo efekt wszechobecnego, halucynogennego smrodu. Ale głośniej krzyczał instynkt samozachowawczy, podsycony niepopartym niczym wnioskiem, rozkazujący uciekać i walczyć o życie.
Nie można było uciec Łaskobójcom. Stał w miejscu, niezdolny do ruchu. Trudno było się dziwić.
Powrót do góry Go down
Maliorien
(6) Czarna Krew

Doświadczenie : 34

Liczba postów : 88
Data dołączenia : 03/04/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Elf

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeSob 31 Sie 2013, 23:21

Elfka ściągnęła brwi, oczekując jakiejkolwiek reakcji - doczekać się jednak nie mogła. Wolną rękę położyła na korze drzewa, za którym mocniej się skryła, wyglądając tylko czubkiem głowy za nieznajomym. Laską trzymała obok, nie przejmując się w tym momencie zanadto siedzącym na niej ptakiem, kucnęła niżej, nie zważając na obejmujące ją błoto. Dziwny był. Podnosił kolana wysoko, jak żuraw albo czapla, ale od czapli dużo szybciej; czy nie widział, ile hałasu czynił? Mrużąc oczy, wciąż się w niego wpatrywała. Z pewnością nie tutejszy, nikt z Umar, był za dobrze ubrany i miał zbyt dobry ekwipunek. Któż więc? Podróżnik. Ale czy miastowy? I czy powiązany z pozostałą dwójką? Możliwe... panoszył się, nie ukrywał, chyba wcale nie bał. Wyszedł na wyższy grunt...
Nie, raczej nie był z nimi, a przynajmniej nie był ich towarzyszem. Po cóż mieliby iść sami po ciemku? Jeśli jeszcze w ogóle gdzieś tutaj są, to czają się w zaroślach... Czają się jak ona, jak tchórze; a więc obawiają. Ten jeden był odważny. Jeśli któryś z nich ścigał pozostałych, to ten tutaj musiał być łowcą... Ne wyglądał przecież na głupca. Usłyszał ją, rozglądał się... ale nie odpowiedział. Skryła się mocniej, choć on nawet się nie obrócił - lęk, by mógł ją spostrzec, wydawał się jej irracjonalny, lecz mimo to szaleńczo kłębił się w sercu. Ani nie drgnął, psia mać, wcale się nie bał. Węszył jak pies gończy. Za kim węszysz, wilczy nosie? Za kim wbiegłeś na te bagna...
Przestroga Maliorien już za pierwszym razem była dość głośna i dość nieostrożna, nie chciała jej powtarzać, gdyż znała i świadoma była wszelkich konsekwencji. Gdzieś tutaj błąkały się dwie przybłędy, zapewne uzbrojone, bo bez oręża nikt się sam na bagna nie zapuszcza. Może się czaiły. A może już się zatopiły - przecież wcześniej łacno spostrzegła, że nie znali bagien wcale. Może też się po prostu zgubiły... a może uciekały... Łowca głów, czy łowca niewolników? - mruknęła w myślach sama do siebie, nie spuszczając podróżnika z oczu. Kimkolwiek by nie był, na bagnach się nie znał. Wziąwszy go za pogromcę - lub też łowcę  - dwóch pozostałych, długo się nie wahała, czyją ze stron obrać. Z niecierpliwieniem przewróciła oczyma.
Zatopiła dłoń w mętnej wodzie - nie musiała się ku temu nawet schylać, tak nisko była na kuckach - i wygrzebała zeń średniej wielkości kamień, ani mały, ani duży. I cisnęła nim w plecy podróżnika, nie chcąc go zranić, ani zaatakować, kamień nie był dość duży ku temu, pragnęła tylko zwrócić jego uwagę, zmusić go, by się odwrócił. Patrząc w zarośla, w których się kryła, łatwiej wychwyciłby słowa, które wypowiadała.
- Zatop żagiew, oni w ciemności nic nie widzą - powtórzyła wciąż cichym szeptem, ledwo poruszając drobnymi ustami, tak, by nikt bardziej oddalony nie zdołał jej usłyszeć. Głos Maliorien był iście elfi, kobiecy i subtelny, niepodobny do dźwięków wydawanych przez bagienne stwory.
Powrót do góry Go down
Artemus
(5) Ilbratha

Doświadczenie : 26

Liczba postów : 69
Data dołączenia : 10/08/2013

karta postaci
Rasa Rasa: Człowiek

Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitimeNie 01 Wrz 2013, 01:21

Zdawał sobie sprawę, że stanie w miejscu jest najgorszą rzeczą, jaką mógł w tej sytuacji zrobić. Powinien rzucić się do ucieczki, nie zważając na wszystko; spróbować przełamać okrążenie i biec w nieznane licząc na to, że nie trafią ruchomego celu. Wiać i nie obracać się za siebie, a potem, gdziekolwiek by się dostał, ukrywać się i spróbować przechytrzyć prześladowców. Niestety, wszystkie mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa i zmuszony był stanąć przeznaczeniu naprzeciw.
Bardzo powszechne jest twierdzenie, że w obliczu śmierci życie przelatuje człowiekowi przed oczami. Teraz zaś, gdy doświadczył tego na własnej skórze, czy też w tym przypadku bardziej umyśle, mógł zdementować tę wierutną bzdurę. Jedyne, co widział, to zamgloną scenerię miejsca, w którym przebywał, które miało stać się jego grobem. Jedyne, co czuł, to strach. Strach przed śmiercią. Łudził się wielokrotnie, nawet z orężem w dłoni, że nie lęka się tego, co go czeka po drugiej stronie. Nawet, gdy sytuacja obracała się na jego niekorzyść, trzymał się mocno tego, co się działo i zachowywał zimną krew. Jednak jeszcze nigdy nie było tak jak teraz. Jeszcze nigdy nie stał bezbronny i osaczony jak zwierzę na polowaniu. I tak się teraz czuł. Jak zwierzę w pułapce.
Do czasu, aż w końcu coś wyrwało umysł z letargu i przywróciło mu władzę nad ciałem. To był kamień uderzający go w plecy. W pierwszym ułamku sekundy przeszyła go kolejna fala strachu, ale rozum w końcu doszedł do glosu, wyrwany z paraliżu. Przecież już dawno by nie żył, przeszyty dziesiątkami bełtów; nie rzucaliby w niego kamieniami. Łaskobójcy nie bawią się ze swoimi ofiarami.
Obrócił się za siebie, w kierunku, skąd nadleciał pocisk. Dotarło do niego, że właśnie z tamtych zarośli wcześniej dobiegł go głos, który uznał za urojony. Tym razem odezwał się ponownie, wyraźniejszy. Zrozumiał komunikat w całości. Ponownie usłyszał słowo „oni”; po plecach przeszły mu ciarki. Mimo to, nagłym impulsem, zareagował natychmiast. Wiedział dobrze, że skoro wciąż żyje, to ma szansę. Padł na ziemię, jednocześnie wyciągając pochodnię w kierunku mulistej wody – ogień zgasł natychmiast, a otoczenie ponownie spowiły ciemności, zdawało się przeto, jakby nagle coś pozbawiło go wzroku.
Przez chwilę panowała cisza, niezmącona obcymi dla miejsca odgłosami. Położył zagaszoną pochodnię obok siebie, lecz nie odważył się powstać. Leżał wciąż na małym skrawku ziemi pośrodku bagna, ślepy i niezdolny do ruchu. Chciał odezwać się, zadać pytanie tej istocie o kobiecym głosie. Kim była? Co mogła robić w takim miejscu? Zdawał sobie sprawę, że w planach wyższych mogły dziać się dziwne rzeczy, choć znacznie bezpieczniejsze niż w niższych. Może była duchem tych moczarów.
Nie wiedział, co powiedzieć. Nie mógł zasypać jej pytaniami, okoliczności niespecjalnie na to pozwalały. W końcu, otworzył usta i powiedział podobnym tonem, co ona:
- Co tu się dzieje, do cholery? - powiedział. W jego głosie, pomimo tonu, wyczuwalny był obcy akcent. Naprawdę pierwszorzędne pytanie, jakie mógł zadać.
Spoczywał dalej bez ruchu, w doskwierającym mu coraz bardziej, przemoczonym ubraniu i oczekiwał odpowiedzi, która mogła nie nadejść wcale.
Powrót do góry Go down


Moczary Empty
PisanieTemat: Re: Moczary   Moczary I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 

Moczary

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Cienie Amn :: Lancuch Malego Zeba :: Knieja-